Po chwili odpoczynku, wracam na szosę, z nadzieją, że udało się odzyskać świeżość.
Ostatni mój start w Grand Prix Polski zakończył się DNF-em. Do mety nie dojechałem, bo zaliczyłem poważną kraksę na zjeździe przy ponad 60 km/h. Rany się goją, skończyło się na strachu i dobrze, że nie stało mi się nic poważniejszego, bo jakieś złamanie kości w tej fazie sezonu byłoby dla mnie tragedią.
Pierwsze tygodnie maja wyszły tak jakbym tego chciał. Po super początku we Frankfurcie, Grody wypadły poniżej oczekiwań. To był znak, że czas zrobić sobie przerwę.
Maj przyniósł falę pozytywnych wiadomości. Czuję się coraz lepiej i co najważniejsze, wiem, kiedy zaliczę pierwszy start w sezonie.
Maj w moim wykonaniu nie jest rewelacyjnym miesiącem. Na klasyku w Niemczech, Grodach czy ostatnio Gran Prix Częstochowy nie osiągnąłem wymarzonych rezultatów. Dyspozycja nie zachwycała, a to oznacza, że swoje ambicje odkładałem na bok, żeby pomóc kolegom, którzy byli w stanie o coś powalczyć.
Sezon jest w pełni, więc cały czas jestem albo na wyścigu, albo w podróży, a w domu pojawiam się tylko na chwilę. Następnym przystankiem na mojej trasie jest Jelenia Góra i wyścig Grand Prix Polski.
Ostatnio moja ekipa coraz częściej pojawia się na wyścigach transmitowanych na żywo w telewizji, dzięki czemu mam okazje popatrzeć na, bądź co bądź, naszą jazdę z perspektywy widza.
Już jutro kolejny wyścig zagraniczny.
Tour of Turkey zbliża się do końca, w niedzielę ostatni etap, ale myślę, że można już podsumować to, co mi oraz Verva Activejet Team udało się tu osiągnąć. Ja niestety jestem trochę zawiedzony.
Pomimo dobrej jazdy we Francji, nie udało mi się zaliczyć zadowalającego występu na Tour of Croatia. Jutro jedziemy we Frankfurcie klasyk, w którym postaram się pojechać jak najlepiej.