Czternaste miejsce na trzecim etapie Volta Algarve w ogóle mnie nie cieszy. Miałem kolejną szansę na uzyskanie dobrego wyniki, lecz znowu musiałem się obejść smakiem. Nie da się ukryć, że jestem przez to trochę poddenerwowany.
Dzisiejszy etap był w miarę spokojny i przewidywalny. Do ucieczki zabrał się „Stachu”, który dzielnie kręcił przez cały dzień i dopiero 10 kilometrów przed metą musiał zakończyć akcje. Na pewno należą mu się duże brawa, bo ani przez chwilę nie odpuszczał i walczył do samego końca
Moje zadania były zupełnie inne. Miałem się trzymać peletonie, aby wypracować sobie jak najlepszą pozycję przed finiszem. Końcówka była bardzo techniczna. Nieobecność w pierwszej dziesiątce przy wjedzie na ostatni kilometr, od razu przekreślała szanse na czołowe lokaty. Przed metą panował straszny tłok. Liderzy i drużyny sprinterów chciały być z przodu i zaciekle walczyły o każdy centymetr. A jeszcze 2 – 3 km przed metą niewiele wskazywało na taki scenariusz, niestety później wszystko się posypało..
Tak więc jestem dość rozczarowany, a nawet poddenerwowany, że nie udało się wywalczyć nic więcej. Kolejna szansa szybko uciekła, jedyne co pozostaje to wyciągnąć wnioski na najbliższe starty.
Za sprawą świetnej pracy Bodzia i Gradzia, pojechaliśmy dziś bardzo równo i to zarówno w peletonie jak i ucieczce. Na zazębienie potrzeba jeszcze trochę czasu, ale wierzę, że zaczniemy odnosić większe sukcesy.