Gdy Kamil i Berni krzyczą z radości na dwójki i drużyny, ja mogę się tylko cieszyć się ze szczęścia kumpli, bo wiem, że dla mnie nadchodzi ciężki weekend. Z czasówkami nigdy nie miałem po drodze, więc będę musiał ostro pracować, żeby dotrzymać tempa chłopakom.
Mistrzostwa Polski drużyn i dwójek będą kategorycznie naszym ostatnim występem w 2015 roku. Ostatni klasyk w Niemczech pokazał, że jeszcze nie zapadłem w jesienny sen. W weekend raczej nie liczę na powtórkę równie dobrej jazdy. Nie owijając w bawełnę - nie jestem wielkim czasowcem, podczas gdy Kamil, Berni i Łukasz to już uznani fachowcy.
Dwójki i drużyny to dosyć specyficzne i coraz rzadziej występujące konkurencje. Same przygotowania przebiegają nieco inaczej. Przede wszystkim przesiadamy się na rower czasowy, na inną pozycję, co jednym odpowiada, innym mniej. Ja osobiście zaliczam się do drugiej grupy. W dwójkach wystartuję z Łukaszem Bodnarem, który może pochwalić się sporym bagażem doświadczeń. Po sobie nie spodziewam się wielkich fajerwerków, ale we dwójkę na pewno damy radę.
Jeśli chodzi o drużynową jazdę na czas, kibice mogą mieć pewne oczekiwania. Obiecujący wynik na Czech Tour sprawił, że nagle zaczęliśmy być postrzegani jako przyszli dominatorzy. Tym razem, mimo łatwiejszej trasy, sytuacja jest mocniej skomplikowana. Startujemy tylko 4-osobowym składzie, na sporym dystansie 58 kilometrów. Żeby osiągnąć dobry wynik, musimy popisać się bezbłędnym zrozumieniem i koncentracją. Dlatego nie nastawiamy się na nic. Chcemy pojechać na tyle na ile nas stać. Efekty zobaczymy na mecie.