Zadaniem zmotoryzowanych osób jest udzielanie pomocy kolarzom. Niestety z wielu względów, samochody techniczne zagrażają bezpieczeństwu na drodze. W czym tkwi problem?
Obecność samochodów technicznych nie podlega dyskusji. Nie wyobrażamy sobie wyścigu bez udziału osób, które mają nieść nam pomoc w nagłych sytuacjach. Niestety, wszystko ma swoje zarówno dobre jak i złe strony.
Jeżeli kierowca ma za sobą rowerową przeszłość, automatycznie ma większe pojęcie o ruchu i zasadach jazdy na szosie. Dzięki temu ma wyrobione pewne nawyki i wiedzę, jak się poruszać, żeby nie stwarzać utrudnień dla uczestników startu.
Niestety znaczna część prowadzących samochody techniczne nie wie co to kolarstwa i prawa, którymi rządzi się peleton. Brak odpowiedniego przeszkolenia jest przyczyną niebezpiecznych sytuacji, które nie tylko krzyżują plany, ale i powodują zagrożenie dla zdrowia i życia.
Zdarza się, że przy próbie oderwania od peletonu, jadący równo z grupą samochód musi nagle gwałtownie zahamować, żeby nie potrącić uciekiniera, tymczasem tuż za nim jadą również rozpędzeni kolarze, którzy jeśli nie zdołają zmniejszyć prędkości, wpadną na auto i zaliczą groźny upadek. Nieobce są przypadki, gdy samochody przecinają kolarzom zakręty albo utrudniają poruszanie do przodu, zmuszając do wymijania.
Osobiście przy selekcji kierowców prowadzących samochody techniczne w pierwszej kolejności zwracałbym uwagę na znajomość praktycznych zasad wyścigu, a także doświadczenie kolarskie. Poznanie realiów panujących w samym sercu wyścigu pozwoliłoby zmniejszyć ryzyko wypadków.