Nieraz spotkałem się z opiniami, że jedzenie między posiłkami nie należy do zbyt zdrowych rytuałów. Osobiście mam na ten temat inne zdanie.
W gruncie rzeczy podjadanie to dosyć częsta i naturalna czynność. Duży wysiłek automatycznie wzmaga apetyt. Gdy forma wzrasta, a plan treningowy jest realizowany zgodnie z założeniami, nie powinniśmy się dziwić, że również nasz żołądek zaczyna domagać się większej ilości pożywienia. W jedzeniu między posiłkami nie ma tak naprawdę niczego złego. Oczywiście pod warunkiem, że podjadamy zdrowo i umiejętnie.
Między treningami bardzo lubię przegryzać słone paluszki i krakersy. Zawarta w nich sól zatrzymuje w organizmie minerały oraz wodę, które tracimy w czasie wysiłku. Grzechem nie jest też zjeść paczkę żelków np. Haribo, które nie należą do kalorycznych. Nieco ostrożniej obchodźmy się z owocami. Niektóre mają za dużo cukrów, a tych lepiej unikać w nadmiarze. Bezpiecznie jest zjeść banana i jabłka, które wbrew pozorom nie tuczą, a na dodatek zawierają dużo błonnika, czyli składnika wspomagającego metabolizm. Sam w czasie wyścigu wrzucam na ząb wafle ryżowe z dodatkiem dżemu.
Podjadanie ma też inny plus. Dla żołądka i metabolizmu zdecydowanie lepiej jeść w małych ilościach i częściej aniżeli zmuszać się do głodu, a potem serwować duże posiłki w sporych odstępach czasu.