W pięć dni Volta Algarve pokonałem prawie 800 kilometrów. Dodając do tego wyścig w Murcji i Challenge Mallorca uzbiera się całkiem ciekawa liczba. Żeby się człowiek nie przemęczył, do końca tygodnia zarządziłem sobie przymusowy odpoczynek. Jednak już od poniedziałku, znowu wracam do pracy.
Od wtorku jestem w rodzinnych stronach po prawie 50 dniach nieobecności. Trochę długo i nie ukrywam, że bardzo mi się stęskniło. Z dziewczyną, rodziną i znajomymi nie widziałem się już szmat czasu, więc siłą rzeczy chciałbym poprzebywać trochę w najbliższym gronie. Nie myślcie tylko, że zaraz zrobię jakąś familijną wycieczkę (chyba, że na rowerze :) ), bo na to akurat nie ma możliwości. Plan jest taki - do końca tygodnia odpoczywam i daję nogom trochę luzu po kilku startach, ale od przyszłego tygodnia poważnie biorę się do pracy.
Jak wszyscy dobrze wiemy, obecna pora w Polsce nie jest zbyt idealna do uprawiania kolarstwa. Co prawda za oknem było widać, że idzie wiosna, ale wiadomo, klimat nad Wisłą jest bardzo kapryśny i nigdy nie wiemy, co przyniesie jutro. Pozostaje liczyć, że pogoda wyczuje powrót "Franka" do domu i na jakiś czas okaże się w miarę łaskawa. Jeśli modlitwy zostaną wysłuchane, na pewno wyjadę potrenować, ile tylko będzie można.
Oprócz pogody, intensywność i częstotliwość treningów uwarunkuję wynikami badań, które zdradzą tajemnicę obecnej dyspozycji mojego organizmu. Na tej podstawie usiądziemy z trenerem i zbudujemy odpowiedni grafik przygotowań. Może kilka razy uda się też pogonić za skuterem. Na trasie na pewno nie będę "forever alone". Jest ze mną mój serdeczny kolega Leszek Puciński z CCC i jak się wstępnie dogadaliśmy, razem zrealizujemy swoje plany.