Zdrowi i szczęśliwi przejechaliśmy pierwszy wyścig etapowy.
Wyścigi z przewagą gór i częstych wspinaczek nigdy nie należały do naszych ulubionych i patrząc na chłodno, nie mogliśmy liczyć na wielkie sukcesy. Mimo to, jako ekipa zaprezentowaliśmy się całkiem nieźle. W odjazdach niejednokrotnie pokazaliśmy się z dobrej strony, odgrywając czołowe role. Zwłaszcza dobrze wypadł pierwszy etap, na którym Mario Gonzalez wywalczył koszulkę najlepszego "górala", a mi przyszło finiszować na dwunastej lokacie. Może to nie jest szczyt marzeń, ale również nie ma się czego wstydzić. Odczytuję to bardziej w kategorii dobrego prognostyku.
Pod względem dyspozycji wypadłem nienajgorzej. Wprawdzie miejsca na niektórych górskich etapach nie wyglądały za ciekawie, to nie spodziewałem się też niczego nadzwyczajnego. Założenia były inne - jechać w czubie peletonu na pierwszym i ostatnim odcinku, co w miarę udało się zrealizować. W porównaniu z zeszłym rokiem na pewno nie czuję się słabszy. Chciałem dobrze wejść w sezon i jak na razie zaliczyłem wszystkie starty w komplecie. Zdobyte doświadczenie powinno zaprocentować w najbliższej przyszłości.
Kibice z reguły patrzą na klasyfikację generalną i często na tej podstawie szufladkują wartość kolarza. Pamiętajcie, że ściganie z ProTourem nigdy nie jest proste, zwłaszcza kiedy dopiero zaczyna się jeździć z najlepszymi . Jeżeli marzy się o miejscu w czołówce, trzeba zwarcie jechać całą drużyną i nie dać się zepchnąć do tyłu, aby przed finiszem wyrobić optymalne pozycje. Cały czas pracujemy nad jednością na trasie, testujemy różne warianty, ustawienia. Myślę, że z wyścigu na wyścig będziemy się poprawiać. Na kolejne starty w Portugalii spoglądamy z dużym optymizmem. Stawka nie będzie już tak silna, zatem można oczekiwać lepszych rezultatów.