Z Volta a Múrcia nie będę miał zbyt pozytywnych wspomnień. Nie wywalczyłem oszałamiającej pozycji, ale z drugiej strony spodziewałem się wysoko podniesionej poprzeczki.
Na facebookowym profilu zdecydowanie zaznaczałem, że o powtórkę lub poprawienie 19.miejsca z ubiegłego roku będzie naprawdę ciężko. Nieco zmieniona górzysta trasa oraz silniejsza obsada sprawiły, że trudność całej rywalizacji diametralnie poszła do góry.
Linię mety minąłem na niezbyt dobrym 50.miejscu. Na najbardziej wymagająćym podjeździe na Alto Collado Bermejo traciłem do pierwszej grupy tylko dwie minuty i gdyby ta nieszczęsna wspinaczka była trochę krótsza, to podejrzewam, że moja sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Później miałem jeszcze nadzieję na nadrobienie dystansu. Podobnie jak Kamil Gradek zaplanowałem atak na ostatnim zjeździe, niestety zostałem z tyłu i właściwie nie miałem o co walczyć.
Na korzyść mogę jedynie zapisać dobre samopoczucie. Po finiszu nie czułem się bardzo zmęczony, a to dobry prognostyk w kategorii kondycji. Co do wyścigu, to nie ukrywam - mogło pójść lepiej, ale po prawdzie spodziewałem się takiego stanu rzeczy. Mam na uwadze, że to dopiero początek sezonu. Ze startu na start powinienem mocniej się rozkręcić i osiągać korzystniejsze rezultaty. Nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość, lecz skupiam się na tym co nadchodzi. A już od środy, ścigamy się w pięciodniowej "etapówce" Volta ao Algarve.