Ależ to był wyścig! Ależ wspaniały dzień w historii polskiego kolarstwa. Michał Kwiatkowski dokonał rzeczy wielkiej, o której będzie się jeszcze mówiło bardzo długo. Warto od razu dodać, że na sukces Kwiatka sumiennie zapracowała cała reprezentacja Polski. Brawo!
Jak wiecie, razem z resztą składu ActiveJet Team, cały czas jesteśmy na zgrupowaniu na Majorce. W niedzielę jednak wszyscy zgromadziliśmy się przed telewizorem. My kolarze, cały sztab szkoleniowy i techniczny oraz nasi sponsorzy. Wszyscy wpatrzeni w ekran od godziny 10:00 śledziliśmy zmagania na trasie mistrzostw świata i mocno ściskaliśmy kciuki. Zdecydowanie było warto!
Taktyka dobrana przed wyścigiem wypaliła w stu procentach. Sztab szkoleniowy słusznie zdecydował, że przez większą część rywalizacji Michała trzeba oszczędzać i chronić przed nieprzewidzianymi zdarzeniami na trasie. Tak też się stało. Kiedy trzeba było gonić ucieczkę, chłopaki nadawali tempo grupie pościgowej. Kiedy trzeba było wyprowadzić Kwiatka na czoło przed decydującą rozgrywką, był Maciej Paterski. A później byliśmy świadkami fenomenalnego popisu naszego rodaka. Technicznie był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem w całej stawce. Łatwość, zwinność oraz co najważniejsze efekt - było najlepiej widać na zjazdach. Kiedy zobaczyliśmy jak Michał rusza pod ostatni podjazd, byliśmy spokojni. Wiedzieliśmy, że właśnie na zjazdach rywale będą oglądać jego plecy. Na ostatnich metrach wytrzymał tempo, które sobie sam narzucił. A na mecie - eksplozja radości i polski hymn. Coś wspaniałego.
Przy okazji bardzo chciałem pogratulować mojemu koledze z ekipy - Michałowi Podlaskiemu. Wykonał swoją pracę idealnie. Doskonale wywiązał się ze swojej roli i przez długi czas był siłą napędową goniącego uciekinierów peletonu. Był jednym z elementów w machinie, która dała tak wspaniały efekt. Chłopaki, wszyscy jesteście wielcy, gratulacje!
A Michał po raz kolejny udowodnił, że jest sportowcem wybitnym. Nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Niebawem napiszę Wam o moich spostrzeżeniach nieco więcej.