Dla mnie najlepszy był drugi etap. Czułem się na siłach, więc postanowiłem zafiniszować. Na ostatnich metrach zacząłem się przebijać do przodu, w decydującym momencie zabrakło mi kilku metrów , sił wystarczyła na 12. miejsce. W „generalce” byłem 75. Mogło by lepiej, ale nie ma co narzekać.
Wyprawa do Norwegii była cenną lekcją da całej ekipy. Na starcie stanęły trzy ekipy UCI WorldTour - ze słynną Katiuszą na czele. Rywalizacja z kolarską elitą sprawia, że z każdym wyścigiem stajemy się lepszą ekipą. Wyzwanie było wielkie, a zebrane doświadczenie zaprocentuje w przyszłości.
Sam wyścig był perfekcyjnie zorganizowany. A Norwegowie nie są tacy zimni jak się powszechnie uważa. Potrafią gorąco dopingować i stworzyć niesamowitą atmosferę na trasie. Wielki szacunek dla organizatorów, poziomem dorównali wyścigom o wyższej randze.
Czy coś zaskoczyło mnie w Norwegii . Tak, drożyzna. Wiedziałem, że ceny są tam wysokie, ale nie myślałem, że aż tak bardzo. Ciastko w cukierni to wydatek rzędu 85 złotych, puszka napoju kosztuje z kolei 25 złotych. Ale oczywiście jeśli tylko będzie możliwość, z radością powrócę na ten wyścig w przyszłym roku.
Teraz celem numer jeden jest Małopolski Wyścig Górski, który rozpoczyna się już 12 czerwca. Chcę się na nim dobrze zaprezentować oraz zapunktować, gdyż to umożliwi mi start w tegorocznym Tour de Pologne, a udział w imprezie organizowanej przez Czesława Langa jest dla mnie kolejnym kolarskim marzeniem do spełnienia w tym sezonie.