BLOG / Paweł Franczak

Franczak: najlepszy "wyścig" sezonu

Nie było mnie tu przez dłuższy czas, ale jeśli śledzicie mojego Facebooka to wiecie, że 22 października wziąłem ślub z moją narzeczoną, a dziś żoną Klaudyną. Nie da się opisać słowami, jak wyjątkowy i niezapomniany był dla mnie ten dzień. Nie mam wątpliwości, że było to dla mnie najważniejsze wydarzenie minionego sezonu.

W tym pięknym dniu była z nami nie tylko rodzina i znajomi, ale też ekipa kolarzy i dyrektorów sportowych, z którą na co dzień tworzymy grupę Verva Activejet Team, a i akcentów kolarskich podczas ślubu i wesela nie zabrakło. Koledzy stanęli na wysokości zadania i podtrzymali kolarską tradycję, sprawiając nam miłą niespodziankę przy wyjściu z kościoła. Utworzyli szpaler z uniesionymi kołami od rowerów, pod którymi zrobiliśmy z żoną pierwsze kroki w nasze nowe życie. To był mój ostatni „wyścig” w tym roku i wyszedł mi zdecydowanie najlepiej! Jest dumny jak nigdy.

Często pierwszym pytaniem, jakie słyszy młoda para jest: „No to gdzie jedziecie w podróż poślubną?”. My owszem zaszyliśmy się sami na kilka dni, ale nie w ciepłych krajach, a w polskich górach. Mogliśmy się sobą nacieszyć, a wyjazd w ciepłe kraje odkładamy na później.

Po powrocie z tego wyjazdu nie musiałem ostro ruszać do treningu, bo zaczął się listopad, a to miesiąc, w którym obciążenia i intensywność treningowa nie jest duża. W tym czasie lepiej nie przesadzić z liczbą przejechanych kilometrów, bo na to przyjdzie czas przed nowym sezonem, pewnie już gdzieś w słońcu na południu Europy.

Na zgrupowaniu w grudniu oprócz budowania bazy kilometrowej nie przestanę kontynuować ćwiczeń z ciężarami na siłowni. Intensywność i obciążenia treningowe będę zwiększał krok po kroku, słuchając mojego organizmu i dbając o regenerację, by praca z treningu każdego dnia była efektywna i nie poszła na marne. Ta zmiana względem poprzedniego roku wynika też z tego, że najprawdopodobniej sezon 2017 rozpocznę nieco później. Każdy kolarz potrzebuje wyciągnąć wnioski z tego, co robi i rok po roku się doskonalić. I to nie dotyczy tylko profesjonalistów, ale też amatorów – notujcie postępy, uwagi i wasze odczucia, a w kolejnych latach będzie wam łatwiej wyciągać wnioski, a nie tylko klepać kilometry czekając na cud. Może to prosta wskazówka, ale wiele osób o tym zapomina. Znów – ilu kolarzy, tyle sposobów przygotowań. Nie ma złotego środka, bo każdy organizm jest inny. Wystarczy, że popatrzycie, co robią moi koledzy z grupy. Jedni podobnie jak ja czekają z mocnymi treningami na później, inni już teraz przebywają za granicą. Nie ma jednej recepty na sukces, ale sztuką jest, by każdy z nas znalazł taką dla siebie.

O mnie

ksywka
Franek
największy sukces
Zwycięstwo w Pucharze Uzdrowisk Karpackich
marzenie
Mieć szczęśliwą rodzinę, dom i zarabiać na życie jeżdżąc na rowerze
więcej

Autorzy