Wygrana w Memoriale Łasaka była dla mnie cenna z wielu powodów. Czuję, że forma jest na właściwym miejscu i mogę jeszcze coś zawojować. Dobrze się składa, bo przed nami ciekawe wyzwania.
Wyjątkowo w tym roku zdecydowałem się odpuścić Czech Cycling Tour. Co prawda miałem z tym wyścigiem miłe wspomnienia z poprzedniego sezonu, ale wspólnie z trenerami uznaliśmy, że zamiast zaliczać kolejny, wyczerpujący start, lepiej będzie pościgać się w polskich klasykach. Wybór padł na Memoriał Henryka Łasaka w Suchej Beskidzkiej. Zgodnie z planem, cała taktyka drużyny została podporządkowana pod moją skromną osobę :) Cel był jasny - doprowadzić do finiszu z peletonu. Jako, że jestem sprinterem, z mojej perspektywy trudno o bardziej dogodne zakończenie :)
Wszystko poszło tak jak chcieliśmy. W pełni kontrolowaliśmy sytuację na trasie, nadając ton rywalizacji. Chłopakom z ekipy należą się wielkie podziękowania i brawa. To oni wykręcili zwycięstwo, ja tylko wykończyłem. Naprawdę tytanicznie pracowali na moją pozycję, a po perfekcyjynm wyprowadzeniu Adriana Banaszka w końcówce, nie pozostało nic innego jak przekroczyć linię mety jako pierwszy.
Może Memoriał Łasaka nie był wyścigiem z najlepszą obsadą na świecie, ale zwycięstwo napawa dużą radością. Otrzymałem mocną dawkę pewności siebie. Co najważniejsze - wiem, że forma jest na właściwym miejscu. Mam naprawdę dobry czas i chcę to pokazać przy okazji kolejnych wyścigów. Sezon powolutku zmierza ku końcowi, lecz wielkich wyzwań nie zabraknie. Kolejne, zresztą bardzo ważne, już w niedzielę - operacja pod kryptonimem Cyclassics Hamburg, czyli kolejne starcie z UCI World Tour. Pojawi się wiele, bardzo silnych ekip. Jak pewnie słyszeliście, mam być liderem. Liczę, że wspólnie z drużyną nie będziemy anonimowymi jednostkami, tylk nieraz zaznaczymy wyraźnie swoją obecność. Kibicujcie nam i trzymajcie kciuki!