Po kontuzji w Wyścigu Małopolskim myślałem, że czeka mnie dłuższa przerwa z kolarstwem. Ból był duży, na szczęście na strachu się skończyło i podczas mistrzostw Polski wróciłem do ścigania.
Na nieszczęsnym Wyścigu Małopolskim miałem małą kraksę na ostatnim etapie, po której coś niedobrego stało się z kolanem. Podczas pierwszego treningu po wyścigu nagle zaczęło boleć i to tak mocno, że nie mogłem wrócić do domu. Następne dni były jeszcze gorsze. Kilka razy odwiedziłem fizjoterapeutę, byłem na różnych zabiegach, ale ciężko było mówić o poprawie. Nie byłem w stanie przejechać nawet 10 kilometrów na rowerze. Gdy dotarło do mnie, że to więcej niż chwilowy ból, siedziałem sam w pokoju i płakałem. Wiadomo, że na pierwszym miejscu zawsze jest zdrowie i spokój, ale nie było łatwo utrzymać nerwy na wodzy Tak to jest, kiedy wkłada się maksimum pracy w treningi, a nagle spotyka Cie nieprzyjemność, przez którą najbliższe starty stają nagle pod znakiem zapytania.
Wszystko wskazywało na to, że będę zmuszony odpuścić mistrzostwa Polski. Był to szok niesamowity, bo w ostatnich latach nigdy nie wypadłem poza pierwszą siódemką i regularnie jeździłem w krajowym czempionacie. Cierpiałem mocno, póki nie trafiłem pod fachową opiekę dr Krzysztofa Ficka. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić - to najlepszy specjalista w kraju. W mgnieniu oka zostałem postawiony na nogi i pojechałem. Nie zawojowałem może, ale moim zadaniem była pomoc kolegom. Cieszę się, że tak szybko wróciłem.
Teraz z niecierpliwością czekam na startujący jutro Wyścig Solidarności. Mam nadzieję, że będę już w pełni formy i pojadę znacznie lepiej. Trzymajcie kciuki i do zobaczenia na trasie!