Miasteczko Sebnitz w Niemczech będzie ostatnim punktem na mapie startów naszego sezonu. Na trasę nie wyjedziemy po to, żeby odbębnić swoje. Chcemy godnie pożegnać się z kibicami.
Sierpień, delikatnie rzecz ujmując, nie był idealnym miesiącem w moim wykonaniu. We wrześniu za cel postawiłem sobie odzyskanie co najmniej przyzwoitej dyspozycji, żeby na sam koniec nie dać plamy. Plan częściowego powrotu do dawnego "ja" został zrealizowany na Cyklo Gdynia, które ukończyłem na trzecim miejscu. Był to mój przedostatni wyścig w sezonie.
W czasie gdy ekipa poleciała walczyć na klasyku w Szwecji, mnie zatrzymały w domu sprawy osobiste. Już od dłuższego czasu, termin 12- 13 wrzesień prezentował się w kalendarzu jako zarezerwowany. Powód bardzo ważny - wesele bardzo dobrego kolegi. Nie mogłem pokpić sprawy, dlatego już wcześniej poinformowałem dyrektora sportowego, że tym razem nie pojawię się na starcie.
Po drodze wypadła kolejna przerwa, ale treningów nie odpuszczałem. Wybrałem się na kilka dłuższych przejażdżek, bo przecież na rozpisce widniał jeszcze jeden wyścig, kończący zmagania w 2015 roku.
Na koniec sezonu wywiało nas do Sebnitz, niewielkiego niemieckiego miasteczka. Właśnie tutaj pojedziemy 18 rund po 6,5 km . Jest końcówka sezonu, większość zawodników myśli już raczej o urlopach, a to niesie ze sobą różne scenariusze. Pewne jest, że peleton będzie podzielony. Sam sobie nie stawiam żadnych dokładnych oczekiwań. Chcę po prostu pojechać na miarę swoich aktualnych możliwości i pomóc ekipie w tym co sobie postanowiliśmy.