Po odpuszczeniu kilku startów i skupieniu na regeneracji, małymi kroczkami wracam do ścigania. W niedzielę, w ramach treningu, pojawię się na trasie Tour de Rybnik. Zobaczymy, jak wygląda moja dyspozycja przed ciekawymi wyścigami we wrześniu.
O szczegółach swojej pracy już pisałem. Niegroźny ból gardła spowodował dzień przerwy, na szczęście nie skończyło się przeziębieniu. Szybko wróciłem do normalnego rytmu, zdążyłem przejechać jeden dłuższy trening, po którym poczułem, że powoli dochodzę do siebie.
Podczas, gdy część chłopaków postanowiła trochę wyluzować, ja zamelduję się jutro na starcie Tour de Rybnik. Jestem z Gliwic, ostatnio siedzę w domu, więc nic nie przeszkadza ruszyć się parę ulic dalej i zobaczyć jak się sprawy mają. Trasa nie jest jakoś specjalnie wymagająca – jedzie się po płaskim, gdzieś po drodze może zdarzy się hopka, ale to nie jest żaden problem. Nieco więcej trudów przysporzy spora interwałowołość wynikająca z częstych zakrętów, a to oznacza, że przy każdym trzeba będzie dobrze manewrować, aby nie stracić prędkości.
Jako, że jestem świeżo po różnego rodzaju perypetiach, nie nastawiam się jutro absolutnie na nic. Startuję, bo każdy wyścig jest lepszy od normalnego treningu. Przy okazji przekonam się, na co mogę nastawić się we wrześniu.