Wbrew temu co niektórzy twierdzą, Igrzyska Europejskie w Baku to nowa, ale dosyć istotna impreza w kolarskim kalendarzu. Dla mnie jest to osobiście okazja do zebrania cennego doświadczenia i sprawdzenia sił w walce z mocnymi kolarzami. W związku z tym nie mogłem sobie odmówić narzucenia dość mocnego tempa przygotowań.
Od zakończenia Fiordów, cały cykl treningowy został podporządkowany pod Igrzyska Europejskie w Baku. Przez kilka dni solidnie pracowałem na Majorce w dość dużym upale, chcąc przyzwyczaić organizm do warunków, jakie będą panowały w Azerbejdżanie. Przedtem jednak odpocząłem trzy dni, by następnie odbyć dwa spokojniejsze treningi i stopniowo zwiększać obciążenie. Jeździłem przeważnie od 3 do 5 godzin, a gdy musiałem jeździć krócej, narzucałem więcej interwałów, aby nabić kilometry na górach i pozaliczać miejscowe podjazdy. Generalnie duża dawka mocnego treningu, ale jednocześnie rozważna, żeby przypadkiem nie paść ofiarą przemęczenia.