O budowaniu atmosfery w zespole można spokojnie napisać kilka książek. Żeby jednak Was nie zanudzać i nie pisać nie wiadomo jak długich poematów, postaram się naświetlić kilka najważniejszych aspektów.
Na początku muszę co niektórych uświadomić w fakcie, z którego pewnie nie wszyscy zdajecie sobie sprawę. Otóż wbrew pozorom, kolarstwo nie jest sportem indywidualnym. To sport zespołowy tak jak piłka nożna czy koszykówka. Na sukces pracuje zawsze cały team. Piłkarski król strzelców zdobywa bramki, bo może liczyć na podania kolegów. Identycznie w kolarstwie jeden musi czuć pomoc drugiego podczas wyścigu. Skoro mi ktoś pomógł na Alentejo, który wygrałem, to teraz ja pomogę komuś, żeby osiągnął jak najlepszy rezultat. Ogólny wniosek jest prosty. Jeśli w grupie nie ma chemii, nie ma też wyników.
Atmosfera wewnątrz drużyny musi być przejrzysta, czyli rozmawiamy wspólnie o wszystkim, bez marudzenia i chowania się po pokojach w małych grupkach. Nie tworzymy podziałów, tylko działamy jak zespół. Wszystkie problemy rozwiązujemy wspólnie przy stole, nie indywidualnie albo "w cztery oczy". Ważne jest, by nie ograniczać spędzanego razem czasu tylko do treningów. Razem przebywamy także w chwilach odpoczynku, docieramy się, przeżywamy razem różne sytuacje i nabieramy wzajemnego zaufania. Tak się buduje team spirit i zespołową solidarność.
W każdej grupie może się zdarzyć jakiś kretyn. U nas akurat takiego nie ma (może poza "Gradkiem", który akurat siedzi obok i czyta co pisze :) ), ale i na takie sytuacje trzeba się nastawić. Kluczem jest dobra komunikacja. Co by się nie działo, zawsze trzeba zadbać o szczerą, otwartą rozmowę. Absolutnie nie wolno odstawiać nikogo na boczny tor czy obgadywać ma boku, gdy nie patrzy. Osobiście wychodzę z założenia, że z każdym da się dogadać i znaleźć nić porozumienia.
Dobrą atmosferę w sporcie budują wyniki. Sport bywa jednak przewrotny - raz się wygrywa, a raz przegrywa, a gdy są niepowodzenia, to raczej nie ma zbyt wielu powodów do radości. Wówczas trzeba koniecznie podbudować morale. U nas jest tak, że nawet z największych klęsk staramy się wyciągnąć pozytywy. Niekiedy to bardzo karkołomne zadanie, zwłaszcza jak dostaniemy na trasie potężnego łupnia i z drugiej strony zachodzi nas świadomość, że nie możemy się oszukiwać i mówić, że było dobrze, gdy w rzeczywistości poszło źle.
Żeby zachować trzeźwość, patrzymy na sprawę szerzej i wymieniamy choćby najbardziej banalne pozytywy typu: dobry posiłek po wyścigu czy ładna pogoda. Uciekamy od myślenia, że nic nie wyszło i wszystko poszło beznadziejnie, bo tak na pewno nigdy nie jest, choćbyśmy bardzo się starali.
Wszystkie wypisane powyżej rady i zalety znajdują pełne zastosowanie w Active Jet Team. O komunikacji wewnętrznej możemy mówić tylko dobre. Zawsze jesteśmy o wszystkim na bieżąco informowani, nie ma tak, że o czymś dowiadujemy się od osób trzecich czy z Internetu. Nic nie odbywa się poza nami. Każda, nawet największa drobnostka zostaje poddana pod naszą opinię zanim w ogóle zostanie wprowadzona. Pod tym względem jesteśmy na najwyższym, światowym poziomie.