Popularne powiedzenie mówi: "Sport to zdrowie". Jest w tym jak najbardziej dużo racji, ale w sporcie jak i w życiu zdarzają się sytuacje, które mogą zmienić przyjemność w niezłą udrękę.
W kolarstwie zdecydowanie najczęściej spotykamy się z kontuzjami przeciążeniowymi. Powodów jest wiele: różny dobór obciążenia na treningach, zaniedbanie ćwiczeń ogólnorozwojowych, nieprzykładanie się do rozciągania i pracy nad stabilizacją mięśni, zła pozycja na rowerze, źle ustawione progi w butach... Jeżeli popełniamy któryś z wymienionych błędów, mięśnie tracą możliwość pracy w odpowiedniej płaszczyźnie, przez co siła, która działa na stawy w nogach, zaczyna czynić szkody. I tak w pewnym momencie siadają np. kolana.
Rzadziej u kolarzy pojawiają się kontuzje pleców i kręgosłupa. Ich przyczyny leżą w pozycji w jakiej się ścigamy oraz macoszemu traktowaniu pracy nad mięśniami pleców, głównie w zakresie stabilizacji.
Sporo niebezpiecznych urazów może przytrafić się na trasie podczas wyścigu. Do najpopularniejszych zaliczają się nadwyrężenie nadgarstków i złamanie obojczyka Kiedy ulegniemy wypadkowi, najczęściej wypadamy z roweru przez kierownicę i instynktownie lądujemy na rękach. Przeciążenie jest wówczas zbyt duże, aby kości rąk mogły wyjść bez szwanku. Dlatego pierwsze co robi się zaraz upadku to patrzy na ręce i ocenia czy nie uległy złamaniom.
Z innych rowerowych przypadłości można jeszcze wymienić otarcia, szlify kolarskie, zadrapania i potłuczenia, ale żadne z nich nie niosą ze sobą dużego zagrożenia i najczęściej ustępują po paru dniach.
Jak uniknąć kontuzji? Wiadomo, nie wszystko idzie zaplanować, ale dobrą profilaktyką jest obranie taktyki zdrowego rozsądku. Mała zmiana pozycji, nowe ćwiczenia na siłowni, chwila nieuwagi i już za chwilę może być po zawodach. Nie wolno więc zapominać o rozciąganiu, "ogólnorozwojówce" i przykładać się do stabilizacji, aby mięśnie w każdej możliwej partii stały się jak najbardziej wytrzymałe.