BLOG / Paweł Bernas

Bernas: ani słowa o niedzieli

Wyjątkowo tym razem pozwolę sobie nie analizować wyścigu. O powodach przeczytacie poniżej. 

Co miałem powiedzieć o Classica de Loule, powiedziałem już na stronie Active Jet Team. Przytaczam raz jeszcze: "Od początku wyścigu czułem się dobrze i myślałem, że uda mi się powalczyć. To co jednak nas spotkało po 100 kilometrze nie odzwierciedlało profilu, który oglądaliśmy przed startem. Co chwila krótkie szybkie zjazdy i „sztajfy” po 10 i więcej procent. Nie jestem typem kolarza, który czuje się dobrze w takim terenie i nie dałem rady".

I tyle. Z perspektywy czasu uważam, że nic się nie stało, startowałem przecież po raz pierwszy, a przed sobą mam cały sezon na zrobienie dobrych wyników.  Tak to w sporcie bywa - raz się jedzie lepiej, bo trasa bardziej odpowiada, a raz gorzej, gdy uwarunkowania nie do końca są dopasowane do specjalizacji. Niedosyt owszem jest, ale też nie ma wielkiej tragedii.

Zamiast wracać do przeszłości, wolę pomyśleć o przyszłości i wprowadzić politykę profilaktyki przed rozczarowaniami. Najpierw więc trochę o treningach. Wiadomo, przed nami miesiąc pełen startów. W planie: dwie dwudniówki, a na koniec pięć etapów Volta ao Alentejo. Patrząc co nas czeka, chcąc nie chcąc musiałem dołożyć sobie obciążenia. I tak jednego dnia jeździłem cztery godziny, drugiego pół godziny mniej, następnego jazda za samochodem. Do tego jeszcze ćwiczenia, które trochę mnie umęczyły.

Ale na co ja mam narzekać. Jesteśmy w Portugalii, pogoda znakomita, warunki dosłownie najlepsze pod słońcem. Tylko jeszcze dobry wynik by się przydał. Najlepiej w tym tygodniu. 

O mnie

ksywka
Berni
największy sukces
Wygrany etap Tour of China I
marzenie
World Tour
więcej

Autorzy