Po pierwszym etapowym wyścigu towarzyszą mi bardzo mieszane uczucia. Na płaskich odcinkach czułem się dobrze, natomiast forma w górach zdecydowanie rozczarowała.
Na pocieszenie udało mi się nieźle zaprezentować na ostatnim etapie. Od startu do prawie samej mety jechałem w ucieczce, nie odstępując ani na chwilę. Na końcu zostaliśmy dogonieni przez świetnych dwóch "czasówców" z Movistaru i chociaż byłem przed peletonem od 150-160 kilometrów, potrafiłem z nimi rywalizować, co napawa dużym optymizmem.
Oprócz tego mogę pozytywnie mówić o występie w indywidualnej jeździe na czas. 55.miejsce nie jest wynikiem, który "na sucho" robi wrażenie, ale spoglądając na straty do czołówki, mam prawo być z siebie zadowolony. Pamiętajcie przy tym, że "czasówka" w żadnym razie nie jest moją specjalnością.
Na tej podstawie mogę stwierdzić, że ciężko przepracowany okres przygotowawczy przynosi efekty. Do poprawki oczywiście jazda w górach, która na Volta Algarve była daleka od ideału. Póki co jednak jestem zmęczony i muszę trochę odpocząć. Co prawda w niedzielę biorę udział w klasyku w Loule, ale nie zamierzam przesadzać z treningami. Oczywiście nie mówię, że będę leżał brzuchem do góry, lecz półtorej godziny jazdy dziennie w zupełności powinno wystarczyć.