BLOG / Paweł Bernas

Bernas: trofeo Montana, cel wykonany!

Jeżeli ktoś poprosiłby mnie o wskazanie najtrudniejszego wyścigu z serii Challenge Mallorca, bez chwili zastanowienia odpowiedziałbym- Trofeo Montana.  Złe warunki, wyczerpująca wspinaczka, ciągła gonitwa. Gdy jednak dotrwasz i jako jeden z nielicznych miniesz linię mety, masz satysfakcjonujące przeświadczenie, że dałeś z siebie wszystko.  

Wszyscy spodziewaliśmy się ciężkiego wyzwania. 3500 metrów przewyższenia to nie są żadne przelewki, zwłaszcza w niezbyt sprzyjających warunkach atmosferycznych. Co prawda nie padało, ale asfalt był mokry i ogólnie panował duży chłód.  Od początku jechaliśmy wzdłuż wybrzeża, a więc tę samą trasą co poprzedniego dnia, z tymże w drugim kierunku.

W peletonie doszło do dość sporej selekcji.  Minęło pierwsze 40 kilometrów, a już ponad 100 zawodników zostało w tyle. Równego tempa dotrzymało ledwie 45 startujących.  Trzymać się z nimi - taka myśl siedziała mi w głowie.  Musiałem się naprawdę ostro napracować.

Wprawdzie potem, tuż przed podjazdem, zrobiło się nieco lżej, co nie znaczy łatwiej.  Wilgoć nie ustępowała z asfaltu, poza tym trasa stawała się coraz bardziej wąska i kręta. Gdy nie zachodziła konieczność, wolałem nie podejmować ryzyka. Niekiedy oczywiście wymagała tego sytuacja. Kilka bardziej wymyślnych manewrów było wręcz niezbędnych, jeśli w ogóle myślało się o utrzymaniu w peletonie.

Taktyka zdała egzamin. Do Puig Major dotarłem w pierwszej grupie,  atak podjąłem wspólnie z czołówką, niestety na drugim odcinku natarcie przepuściła ekipa Garmin. Koniec końców musiałem się nieco oderwać do tyłu. Czy należy ten fakt przesadnie rozpamiętywać? Moim zdaniem nie. Przegrałem walkę z teamem światowej czołówki, mimo to nie myślałem nawet, żeby odpuścić. 21. miejsce uważam za niezły wynik.  Marzyłem niby o pierwszej dwudziestce, lecz osiągnięty rezultat wpisuje się w zakres mojej tolerancji. Reasumując - wykonałem postawione przed sobą zadanie.

Warto dodać, że ukończenie wyścigu powiodło się tylko 46 kolarzom. Na samym początku miało miejsce wiele kraks, które albo wymusiły rezygnację z dalszego uczestnictwa, albo zniechęciły do podjęcia ryzyka. Innym po prostu nie starczyło sił na dogonienie peletonu na krętych odcinkach. Tak  wygląda specyfika wyścigów jednodniowych.  Jeśli poruszasz się za pierwszą grupą od razu po starcie, automatycznie masz nikłe szanse na przekroczenie linii mety pół godziny za zwycięzcą. Wkrada się wyobrażenie , że dalszy udział nie ma większego sensu.  Dzisiaj zniechęcały przeważnie warunki. Po prostu, jak jest ślisko i niebezpiecznie, nie warto się narażać. 

O mnie

ksywka
Berni
największy sukces
Wygrany etap Tour of China I
marzenie
World Tour
więcej

Autorzy