Pracujemy nad powrotem do dawnej dyspozycji.
Po skończonym sezonie zwykle odstawiamy rower w kąt, zapominamy na chwilę o kolarstwie, żeby maksymalnie naładować akumulatory na nadchodzące wyzwania. W moim wypadku przerwa wygląda i będzie wyglądać zupełnie inaczej niż w poprzednich latach. Jak już wspominałem w poprzednim wpisie – kontuzja sprawiła, że sportowo po prostu nie istniałem w wyścigach. Mam świadomość, że moja sytuacja nie jest normalna jak w przypadku innych zawodników, którzy w przeciwieństwie do mnie, cieszyli się zdrowiem i mogli dawać z siebie wszystko na trasach.
I właśnie dlatego, po konsultacji z trenerami uznaliśmy, że okres przerwy najlepiej będzie przepracować. W Polsce jesienna pogoda jest jaka jest, więc postanowiłem spędzić dziesięć październikowych dni na Majorce. Pojeździłem całkiem solidnie – trochę gór, trochę dystansów, wykonując dobrą bazę przed powrotem do Polski. Na miejscu również nie odpuszczam. Pogoda nie zawsze pozwala na realizację pełnej jednostki, ale zawsze staram się wyciągnąć maksimum z każdego dnia. Ostatnio jeździłem trzy dni pod rząd, od 3 do 5 godzin. Żeby się nie za bardzo wymęczyć – wcześniej miałem trzy dni luzu.
Na pewno nie mogę sobie pozwolić na leżenie brzuchem do głowy. Na każdy kolejny wyjazd muszę być maksymalnie gotowy, co oczywiście nie znaczy, że przetrenowany. 15 listopada znów wyjeżdżam zagranicę zrobić dużo kilometrów. Zrobię wszystko, aby być w optymalnej formie.