Przyszedł już czas, bym zaczął sezon 2016 na dobre. Wraz z nadejściem kwietnia przychodzi prawdziwa kumulacja wyścigów - m.in. Ślężański Mnich, Szlakiem Bursztynowym, Brabancka Strzała, Tour of Croatia i Tour of Turkey. Mamy szeroki skład i na pewno Verva Activejet Team należycie obsadzi te wyścigi. A ja czuję głód wyścigów.
Ze swojej strony mogę powiedzieć, że moja obecna forma jest zadowalająca, ale na pewnie nie szczytowa. Okres przygotowawczy przepracowałem w dużo większym wymiarze, niż w poprzednim roku. Jestem w stanie porównać swoją dyspozycję z analogicznego okresu z poprzednich sezonów, bo analizuję wszystkie odczyty z mierników mocy w rowerze. Patrząc w te dane widzę, że moje osiągi poszły w górę o jedną półkę, a treningi wykonuję na wyższych parametrach. Dlatego jestem bardzo optymistycznie nastawiony na ten sezon i chcę tę całą pracę i słowa przełożyć na wyścigi.
Może to nawet wyjdzie mi na dobre, że opuściłem początek sezonu? Nieraz taki głód wyścigowy może wpłynąć pozytywnie na formę. Trwające w zasadzie od grudnia ciężkie, monotonne treningi bez przerw na rywalizację potrafią wzmocnić psychikę i charakter. Czuję, że mogę już jeździć na jednym poziomie z kolegami, którzy ścigali się w Hiszpanii w lutym i marcu.
A podczas Świąt Wielkanocnych nabrałem nowych sił. Nie tyle fizycznych, co psychicznych, bo spędziłem spokojny czas z rodziną. Niedługo wracam do licznych podróży, dlatego każda taka chwila daje mi cenne wytchnienie. A wy? Ruszyliście się w Wielkanoc na rower?