Do sezonu 2016 szykuję się już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz oficjalnie możemy zacząć go w kalendarzu. Mrozy trochę krzyżują treningi na początku roku, ale lada dzień ruszam na zgrupowanie do Calpe w Hiszpanii.
Nowy Rok przywitałem dość kameralnie w gronie rodziny. Razem z żoną odwiedziliśmy rodziców, wypiliśmy lampkę szampana i zaraz po północy wróciliśmy do domu. O żadnej większej imprezie nie było mowy – małżonka zbliża się do końca ciąży, a ja jestem w fazie przygotowań do nowego sezonu, więc trening jest na pierwszym miejscu. Przede mną bardzo ważny sezon, dlatego nie chcę niczego zaniedbać. Wiecie, że wyznaję zasadę, że jaki jest Nowy Rok taki będzie cały rok, dlatego również na 1 stycznia miałem zaplanowany trening bez względu na pogodę – to taka mała tradycja.
Tylko że tym razem mróz naprawdę dał się we znaki i przy kilkunastostopniowym mrozie nie było sensu wyjeżdżać na zewnątrz i ryzykować zdrowiem. Szkoda, bo miałem zaplanowaną przejażdżkę z dużą grupą znajomych, ale niestety musieliśmy to przełożyć. Jednak to nie znaczy, że trening się nie odbył. Ja wyjąłem z szafy trenażer i w domu pokręciłem 1,5 godziny. W kolejnych dniach mróz nie dawał za wygraną. Przy temperaturze odczuwalnej -15 stopni Celsjusza trening to żadna przyjemność i niewielka korzyść, dlatego dużo czasu spędzałem właśnie na domowym trenażerze. Teraz na szczęście robi się cieplej i można już myśleć o powrocie na szosę.
Wiadomo, że treningu na drodze na dłuższą metę nie da się zastąpić tym domowym. W ciepłych krajach można teraz spokojnie jeździć w wysokich temperaturach, u nas przy tych warunkach pewne rodzaje treningu są nie do wykonania, dlatego po pobycie na Wyspach Kanaryjskich powoli szykuję się już do zgrupowania w Calpe. Tam spotkam się z całą moją grupą Verva ActiveJet Team już we wtorek i w końcu nie będzie trzeba myśleć o tym co jest za oknem, tylko z przyjemnością każdego dnia szykować się na dużych obciążeniach do pierwszych startów.
