BLOG / Michał Podlaski

Podlaski: podsumowanie sezonu – cz. II

Na przełomie maja i czerwca sezon wchodził w decydującą fazę, a ja czułem się naprawdę świetnie. Dlatego mimo kilku niepowodzeń na początku roku nie miałem zamiaru niczego odpuszczać, a wręcz przeciwnie kontynuować obraną drogę, oczywiście mieszcząc się w taktyce założonej prze grupę.

Czerwiec przyniósł fajną niespodziankę, czyli powołanie do kadry narodowej na Igrzyska Europejskie w Baku. To było fajne uczucie móc znów założyć biało-czerwoną koszulkę i reprezentować Polskę w gronie wielu świetnych kolarzy z World Touru. Koniec miesiąca to oczywiście mistrzostwa Polski w Sobótce. To jeden z tych wyścigów w sezonie, których najbardziej żałuję, bo wszystko ułożyło się dość dziwnie i potem zostając w peletonie nie było już szansy powalczyć o medal, którego broniłem z sezonu 2014. Byłem dobrze przygotowany, chyba trochę przekalkulowałem i potem nie miałem już co z tym zrobić. Tu akurat ucieczka dojechała do mety, gdy mnie w niej nie było – kolarstwo jest nieprzewidywalne. Na podium stanął jednak Paweł Bernas, a więc medal został w dobrych rękach.


Czech Cycling Tour - tu znów na jednym z etapów była bardzo długa ucieczka z moim udziałem, lecz zostaliśmy złapani już na końcowym podjeździe i praca nie przyniosła efektu.


W końcówce sezonu pojechaliśmy też Velethon Sztokholm. Tam było naprawdę mnóstwo ataków już od startu, potem dzięki mojej inicjatywie zawiązała się wiodąca grupa, zgarniałem górskie premie, ale peleton był tak mocny, że też nas dopadł. A kiedy już peleton się zjeżdza z ucieczką, to ja raczej pracuję na kolegów, bo nie jest tajemnicą, że finiszowanie nie jest moją mocną stroną. Podobny scenariusz towarzyszył mojemu ostatniemu wyścigowi w sezonie – Rund um Sebnitz. Znów w ucieczce, ale znów bez podium.


Biorąc jednak pod uwagę cały ten sezon uważam, że udało mi się dobrą pracą podskoczyć stopień wyżej i dlatego w żadnym wypadku nie uważam roku za stracony i nie załamuję się, a wręcz przeciwnie mam mnóstwo motywacji na kolejny sezon. A wyzwania dla ActiveJet Team będą jeszcze większe, bo otrzymując licencję Pro Continental czekają nas jeszcze lepiej obsadzone wyścigi i myślę, że to wszystko, nad czym pracuję w ostatnich latach przełoży się też na dobry wynik i indywidualny, i grupowy. Cieszę się, że moja forma nie faluje. Oczywiście są lepsze i gorsze dni, ale nie ma dużych wahań i zawsze jestem coś w stanie dać swojemu zespołowi. Na pewno przyjdzie taki dzień, gdzie „dobra noga” i szczęście pójdą w parze i przejadę pierwszy przez linię mety.

O mnie

ksywka
Sutek
największy sukces
Górski Mistrz Polski
marzenie
Mistrz Polski ze startu wspólnego
więcej

Autorzy