Na rower MTB wsiadam kilka razy w roku i to zawsze po sezonie, ale to zawsze fajna forma treningu i rozrywki. Tak było kilka dni temu, gdy pod namową dzieci z mojej Akademii stanąłem na starcie SK bank Mazovia MTB Marathon.
Niedawno wziąłem udział w maratonie MTB w Nowym Dworze Mazowieckim. Wszystko wyszło bardzo spontanicznie, bo w sobotę byłem na zawodach dla dzieci z mojej Akademii i to one namówiły mnie, bym dzień później wystartował z nimi. Mam rower MTB, więc nie zastanawiałem się długo i zabraliśmy się na start. Miałem okazję zobaczyć jak walczą moi podopieczni, a i sam zrobiłem sobie dzięki temu lekki trening.
Fajnie jest tak raz na jakiś czas pościgać się tak tylko i wyłącznie dla przyjemności, nie zważając na inne rzeczy. No i tak się złożyło, że wygrałem! O ile na takiej terenowej trasie trochę odstawałem technicznie od innych zawodników, to już na długich prostych asfaltowych i szutrowych różnica była widoczna i udało mi się zbudować taką przewagę, by wygrać. To nie jest oczywiście żaden wielki triumf – po prostu zabawa i trochę inny trening. W ciągu roku nie jeżdżę na rowerze MTB, używam go głównie po sezonie, by pojeździć po lesie. To zawsze coś innego niż szosa, a na góralu można wykonać równie ciężką pracę, choć oczywiście wygląda ona inaczej. Cały czas trzeba naciskać mocno na pedały, bo w lesie mamy piach, krótkie górki i zjazdy, więc to też fajna forma treningu. Pracują trochę inne partie mięśni, bo raz siedzi się w siodle, ale zaraz wstaje i pedałuje w pozycji pionowej. To cenny trening, bo rozwija całe ciało i pobudza mięśnie, które podczas treningu na rowerze szosowym nie są tak wykorzystywane.
Najważniejsze jednak było to, że mogłem wystartować dla moich podopiecznych z Akademii, by mogli mnie pooglądać na trasie, pokibicować i mogli się zmotywować.