Wyścigi w Czechach zawsze są fajne, są wymagające i bardzo lubię się tam ścigać. Tym razem znów próbowałem uciekać, szansa na sukces etapowy była naprawdę duża, lecz jak to bywa w kolarstwie czasem peleton jest nie do zatrzymania. Generalnie trzeba jednak zapisać te cztery dni na plus.
Na Czech Cyling Tour zaczęliśmy od szóstego miejsca w jeździe drużynowej na czas, nie straciliśmy bardzo dużo do czołówki i podium. Dla nas była to całkiem nowa konkurencja. Bardziej zapanowała tu nie moc, a technika w takiej jeździe na czas w grupie. Wszyscy byliśmy jednak zadowoleni z tego „debiutu”, bo startowało w tym wyścigu dużo bardzo mocnych zespołów. Na drugim etapie spodziewaliśmy się trochę innego scenariusza – na rancie poszło 18 kolarzy i wydawało się, że peleton ich złapie. Potoczyło się inaczej i ta grupka dojechała do mety, ale jakoś bardzo nas to nie martwiło, bo z przodu był Paweł Franczak, który ostatecznie zajął drugie miejsce na etapie.
W kolejnych dniach, nie ma co ukrywać, nie liczyliśmy się już w klasyfikacji generalnej. Na trzecim etapie dostałem dyspozycję podczas odprawy, by iść w odjazd, bo jest szansa, że w tak ciężkim terenie ta akcja zakończy się sukcesem. Było jednak wielu chętnych do ucieczki, bo w „generalce” tych 18 zawodników z wcześniejszego dnia miało przewagę. W pierwszą godzinę przejechaliśmy 53 kilometry, straciłem tam dużo sił na atakach, w końcu znalazłem się w ucieczce 20-osobowej. Peleton nie chciał nas odpuścić, ale podążaliśmy w kierunku mety (największa przewaga wynosiła 5.15). Czułem się tego dnia świetnie i naprawdę liczyłem, że dziś uda się dojechać. W pewnym momencie kolarz z Bora-Argon zaatakował na wjeździe na rundę, ja do niego doskoczyłem, potem kolejni i na czele było nas czterech. Niestety – peleton narzucił piekielne tempo i na przedostatnim okrążeniu nas złapał. Zaryzykowałem, ale się nie udało. Szkoda tego uciekania przez 150 kilometrów, lecz taki jest sport. Miałem cel powalczyć o zwycięstwo, ale już nie ma co gdybać. Trzeba próbować dalej.
Na ostatnim etapie w niedzielę nie miałem już sił walczyć z najlepszymi na tych rundach po mieście. Na starcie czułem się zmęczony po wykańczającej akcji z poprzedniego dnia. Jestem jednak zadowolony z występu w Czech Cycling Tour i z nadzieją czekam na kolejne wyścigi.