Wielu kolarzy amatorów i zawodowców narzeka w obecnym czasie na wielkie upały, które przechodzą przez nasz kraj. Czasem różni ludzie pytają się o to, jak sobie z nimi radzę, czy mam jakieś sposoby na radzenie sobie z nimi podczas ciężkich treningów. Moja odpowiedź – nie mam i nie stosuję ich, ale mogę podsunąć wam kilka rad.
I nie chodzi o to, że walka z upałem mnie przerasta, ale po prostu temperatury, które mamy w lecie mi nie doskwierają. Wystarczy, że 3-4 dni trochę „przysmaży” i już wszystkie telewizje ostrzegają nas: „Uwaga upały! Uwaga, nie wychodź z domu!” i tak dalej. Szczerze mówiąc, ja nie mogę już tego słuchać. Lato w Polsce naprawdę nie jest długie. Wystarczy lekko cofnąć się w czasie do marca, kwietnia czy maja, gdy za oknem było szaro, dużo padało i wtedy na rowerze jeździło się naprawdę nieprzyjemnie. Dużo bardziej wolę jeździć, gdy jest gorąco, choć temperatury 25-30 stopni Celsjusza albo odrobinę więcej to jakie to upały? Nie dajmy się zwariować. Gdyby tak było przez 10 miesięcy w roku, to moglibyśmy mówić, że jest to dokuczliwe.
Ale jeśli czyjś organizm sobie z tym nie radzi, to wyjść nie brakuje. Zawsze, niezależnie czy amator czy zawodowiec, może wyjść na trening wcześnie rano, kiedy jest znośniej albo jeszcze lepiej połączyć taki poranny trening z popołudniowym i spokojnie zrealizować wszystko, co sobie zakładamy. Nie brakuje też specjalnych preparatów, które pomagają w takich wypadkach. My stosujemy zalecane przez naszego dietetyka suplementy ALE Hydrosalt, które pozwalają uzupełnić utracone w dużej temperaturze kluczowe elektrolity.
Dlatego jeśli komuś naprawdę dokucza temperatura, to polecam rozbijanie treningów na rano i popołudnie oraz częste nawadnianie. Wciąż jednak obstaję przy swoim, że nasz upał nie jest nie do wytrzymania, a to że się trochę bardziej zmęczymy, na pewno nie wyjdzie nam na złe.