Tour de France zbliża się ku końcowi, ale w ostatnim tygodniu kolarzy czekają najważniejsze i najtrudniejsze etapy, których trasy wiodą przez Alpy. Z całej czwórki Polaków możemy być naprawdę dumni, a po cichu liczę, że jeszcze dadzą nam powody do radości.
Oderwać się od peletonu na takim wyścigu jak Tour de France to naprawdę nie jest taka łatwa sprawa, jak mogłoby się wydawać w telewizji. A polskim kolarzom na razie wychodzi to świetnie. Michał Kwiatkowski dwa razy otrzymał tytuł najbardziej agresywnego kolarza etapu, dzięki swojej bardzo aktywnej jeździe w ucieczkach. Swojej szansy w bardzo dobrym stylu próbował też Michał Gołaś. Trzeba naprawdę dysponować dużą mocą i mieć też trochę szczęścia, by pokazać się tak jak oni. Możecie poczytać wpisy Bartka Huzarskiego – on będąc na miejscu doskonale tłumaczy, jak ciężko jest jakkolwiek pokazać się w tak mocnym peletonie. Naprawdę duże brawa dla chłopaków za to, co robią na Tour de France.
Oczywiście największe ukłony należą się Rafałowi Majce, za zwycięstwo na 11. etapie w Cauterets. Świetnie wyczuł moment, kiedy ucieczka „Kwiatka” została skasowana i sam ruszył w odjazd, a na koniec nie dał szans rywalom finiszując samotnie. Nie tylko kolarze, ale wszyscy fani sportu w naszym kraju powinni być dumni z kolejnego wielkie sukcesu Polaka na najważniejszym wyścigu na świecie.
Przed nami kilka ostatnich etapów, rywalizacja przenosi się w Alpy i jeszcze wszystko może się zdarzyć. Wcale nie jest powiedziane, że Chris Froome musi dowieźć żółtą koszulkę lidera do mety, ale jest naprawdę mocny i ma wokół siebie wspaniały zespół. Jednak na takim wyścigu jeden słabszy dzień czy jakieś niespodziewane wydarzenie mogą pozmieniać klasyfikację.
Od siebie życzę naszym czterem Polakom, by raz jeszcze dali nam mnóstwo radości i któryś z nich wygrał jeszcze jeden etap. Do boju panowie!