Staram się pracować nad kadencją. Jeżdżę raczej na niskiej kadencji, ale razem z trenerem ustalamy treningi, gdzie niektóre elementy mam robić na wyższej kadencji i staramy się to jakoś wypośrodkować. Nigdy nie dojdziemy do czegoś takiego, że po jeżdżeniu całe życie na niskiej kadencji przeskoczę całkowicie na wysoką. Jak więc dopasować te obroty do potrzeb?
W środowisku kolarzy jest nawet takie powiedzenie: "im miękcej jedziesz, tym dalej zajedziesz". Dużo też zależy od wyścigów. Tam gdzie są góry i dużo podjazdów na pewno łatwiej jest jechać na "miękko". Zakłada się, że taka optymalna kadencja to 90-100 obrotów i tak powinno się jechać w wyścigach. Z kolei treningi siłowe wykonuje się na kadencji 55-65 obrotów, czyli bardzo twardo. Na przykład szybkość, weźmy jazdę za samochodem, to kadencja na poziomie około 120 obrotów. Najważniejsze, żeby w swoim treningu mieć odniesienie i dopasować same ćwiczenia jak i kadencję do naszych celów. Przed czasówką potrzebujesz rytmu, czyli trenowania na wysokiej kadencji. Zawodnik przechodzący z wytrzymałości w siłę musi popedałować pod górę na "twardo". Dlatego też często to "manewrowanie" kadencją jest zależne od zbliżających się wyścigów.
To tak jak z byciem dobrym czasowcem. Żeby wygrywać czasówki, musisz się urodzić z takim "drygiem" do tego. Można coś wytrenować, można poprawiać swoje rezultaty, ale i tak nigdy nie dorównają najlepszym, bo taki czasowiec z krwi i kości siada na rower i pruje do przodu tak, że nie da się go dogonić.
Reasumując, jest to kwestia indywidualna, którą każdy musi dopasować do siebie. Żeby było jasne, wyścigi wygrywają i ci jeżdżący na niskiej i na wysokiej kadencji. Często odpowiadają za to nasze cechy genetyczne. Na klasyku nie ma to aż takiego znaczenia, bo to jeden wyścig, jeden dzień i po prostu jedzie się jak najszybciej. Przy wyścigach etapowych ma to już większe znaczenie. Bo jadąc twardo od początku nasze nogi zaczynają to czuć i spada wytrzymałość.