Kilka dni w domu dobrze mi zrobi i pozwoli odpocząć, lecz nie można mówić o słodkim lenistwie. Dwa mikrocykle i jak najlepsze przygotowanie połączone z regeneracją - to jest to, czym obecnie zajmuję się w przerwie między klasykami a Tour des Fjordes.
Ostatnio na różnych wyścigach miałem swoje szanse, ale ani razu nie udało mi się wygrać. Ja jednak w ogóle się tym nie załamuję, znam swoją wartość i jestem przekonany, że przyjdzie taki dzień, że i ja stanę na najwyższym stopniu podium.
Bardzo się cieszę, że po klasykach w Czechach i Polsce mam ponad tydzień, by spokojnie się zregenerować i przygotować do wyścigu Tour des Fjords w Norwegii. Do Skandynawii polecimy samolotem z Gdańska, a wyścig rozpocznie się w środę. Mieliśmy już dość sporo dni startowych w tym sezonie. Oczywiście nie czuję się jakoś bardzo zmęczony, ale wolny weekend w sezonie, który mogę spędzić w domu, daje mi duży komfort. Staram się jednak wykorzystać te dni jak mogę.
Ale nie leżę brzuchem do góry, tylko mam zaplanowane dni treningowe, a dokładnie dwa fajne mikrocykle. Nie chodzi tu o jakieś wielkie budowanie formy, bo akurat jeśli chodzi o dyspozycję, to czuję się dobrze. Nie można też przesadzić, żeby na tych pięciu etapach Tour des Fjords jechać na świeżości, bo etapy tam zaplanowane są dość długie. Mam więc taki plan: odpoczynek - trening - odpoczynek - podróż - start.