"Jak zaczniesz rok, tak go skończysz" - zawsze powtarzał mój pierwszy trener. Dlatego ja w Nowy Rok nie odsypiałem hucznej zabawy sylwestrowej, a wsiadłem na rower i zrobiłem sobie trening. Pogoda nie sprzyja ostatnio jeździe rowerem, ale razem z kolegami z ActiveJet Team znaleźliśmy na to sposób.
Nowy Rok zaczął się dla mnie bardzo dobrze. Sylwestra w spokoju spędziłem w domu, a w pierwszy dzień 2015 roku zrobiłem trening 80 kilometrów na rowerze górskim. Mój pierwszy trener zawsze powtarzał "jak zaczniesz rok, tak go skończysz" dlatego ja od paru lat, gdy siedzę na poważnie w kolarstwie właśnie w ten sposób spędzam pierwszy dzień.
Święta Bożego Narodzenia spędziłem już w swoim nowym mieszkaniu, ale od tamtej pory wszystko stawiam na kolarstwo. Trenuję na miejscu, choć chwilami pogoda nie jest najlepsza. Uważam jednak, że gdy temperatura spada do 0, czy nawet -2 stopni Celsjusza, to spokojnie można jeździć na rowerze.
Z powodów organizacyjnych nasze zgrupowanie w Hiszpanii zostało przesunięte o tydzień, dlatego też ostatnie trzy dni spędziłem w specyficzny sposób. Razem z dwoma kolegami z ActiveJet Team Konradem Dąbkowskim i Pawłem Brylowskim wybraliśmy się na trzy dni na tor kolarski w Pruszkowie. Tam zrobiliśmy sobie naprawdę solidne treningi, na które wyjeżdżaliśmy dwa razy dziennie. Wszystko przez to, że na zewnątrz były duże mrozy, napadało dużo śniegu, a my pod dachem mogliśmy spokojnie trenować, nie zważając na pogodę.