Nie da się tego podsumować inaczej – start na mistrzostwach świata przeszedł do historii polskiego kolarstwa. Polska wywalczyła złoty medal w wyścigu elity ze startu wspólnego. Co prawda zwycięzcą indywidualnym został Michał Kwiatkowski, ale nie ma wątpliwości, że jest to medal całej naszej reprezentacji. Byliśmy wielką drużyną, pomagając wypracować sukces „Kwiatka”, który już przed wyścigiem był stawiany w gronie kandydatów do medalu. Był świetny między innymi na wyścigu Tour of Britain, a wcześniej na Tour de France i od początku miałem takie założenie, że do Ponferrady jadę mu pomagać walczyć o najwyższe cele.
Ja szczerze muszę przyznać, że ze swojej formy jest ogromnie zadowolony. Już przed startem czułem się bardzo dobrze i wiedziałem, że przygotowałem się do tej imprezy bardzo dobrze. Dzięki temu udało mi się przejść do historii z tymi wspaniałymi chłopakami. To było niesamowite uczucie, gdy cały świat patrzył na nas, bo niemal cały wyścig prowadziliśmy peleton. Nie ukrywam, czułem przed wyścigiem małą presję, tak to jest, że człowiek zastanawia się, czy podoła zadaniu. W naszej kadrze startowali niemal wyłącznie kolarze z ekip World Touru, mający lepsze przygotowanie poprzez same starty na wyższym poziomie. Dziś mogę powiedzieć, że jestem ogromnie szczęśliwy i dumny z siebie, że wytrzymałem i pojechałem najlepiej jak potrafię. Na szczęście nie „spaliłem się” przed mistrzostwami świat i tego dnia mogłem zaprezentować się tak dobrze, że wraz z kolegami (na czele z Michałem Kwiatkowskim) wywalczyliśmy pierwszy w historii złoty medal MŚ w kolarstwie dla Polski.
Lista podziękowań dla ludzi, którzy zbudowali ten sukces w tym przypadku jest bardzo długa. Przede wszystkim chciałbym podziękować selekcjonerowi Piotrowi Wadeckiemu, który powołał mnie i dał mi szansę na start w tak wspaniałej imprezie. Ja dałem z siebie nie 100, nie 200, a 300 procent, dlatego teraz na pewno trener może stanąć spokojnie przed lustrem i powiedzieć sobie, że to była dobra decyzja. Tego dnia oddałem z siebie wszystko dla Michała Kwiatkowskiego i wyszło fantastycznie. Zapracował na to cały sztab reprezentacji, mechanicy, masażyści i prezes PZKol Wacław Skarul, wspierający nas na miejscu.
Co więcej, wielkie słowa uznania i podziękowania dla mojego trenera Jakuba Pieniążka, z którym przygotowywałem się podczas zgrupowania na Majorce i dla prezesa Piotra Bielińskiego, który zbudował świetną grupę ActiveJet Team i daje nam wspaniałe warunki do rozwoju i uprawiania kolarstwa. Nie można zapominać też o moich kolegach z drużyny, walczących ze mną ramię w ramię na każdym wyścigu i treningu. Podziękowania kieruję też do mojej rodziny i narzeczonej. Niestety tuż przed naszym ślubem musieliśmy znów rozstać się na dłuższy czas, lecz czuję, że było warto. To był wymarzony debiut na mistrzostwach świata!