Mistrzostwa świata to na pewno jeden z najważniejszych wyścigów w mojej kolarskiej karierze. Sport to moja droga i sposób na życie, który kosztuje jednak bardzo wiele. Na szczęście mam przy sobie ludzi, którzy zawsze są ze mną. Szczególnie doceniam poświęcenie jednej z nich – mojej ukochanej narzeczonej Martyny, z którą 11 października na ślubnym kobiercu powiemy sobie „Tak!”.
Tak się akurat złożyło, że ślub wypada tuż po mistrzostwach świata. Na szczęście najważniejsze sprawy załatwiliśmy już wcześniej i ze wszystkim zdążymy na czas. Teraz jednak wszystko zostało na głowie mojej narzeczonej, która niestety beze mnie musi radzić sobie z organizacją tych wszystkich drobiazgów. Na szczęście ma wokół siebie ludzi, którzy jej pomagają - swoich wspaniałych rodziców (a moich przyszłych teściów), a także moich rodziców.
To nie jest łatwe rozstawać się na dwa tygodnie tuż przed ślubem. Chciałoby się być teraz z Martyną, ale nie da się rozdwoić. Tym bardziej, że w ciągu roku nie ma mnie w domu przez wiele dni i zdaję sobie sprawę, że nie jest jej łatwo. Jestem ogromnie wdzięczny mojej ukochanej za tę cierpliwość, którą ma w sobie, podczas gdy ja przebywam z dala od niej oraz za wsparcie, które mam od niej każdego dnia. To wspaniałe mieć koło siebie takiego człowieka. Jestem ogromnie szczęśliwy, że już niedługo zostaniemy małżeństwem. To zdecydowanie najważniejszy „start” w moim życiu prywatnym. Nie mogę już doczekać się 11 października, który w tym roku jest zdecydowanie datą ponad wszystkimi wyścigami kolarskimi.
A rower? Na pewno zejdzie teraz chwilowo na drugi plan, ale nie rzucę go całkowicie w kąt. Jak przejadę się ze dwie godziny dziennie, to na pewno będzie mi się lepiej funkcjonowało. Jednak już zapowiedziałem trenerowi, że po mistrzostwach świata „idę na urlop” i zajmuję się tylko ślubem i weselem.
P.S.
Martyna, kocham Cię!