Już tylko dni dzielą nas od wyścigu ze startu wspólnego na mistrzostwach świata w Ponferradzie w Hiszpanii. Jestem bardzo podekscytowany, bo to jeden z najważniejszych startów w moim życiu i jestem dumny, że będę reprezentował Polskę. Ten ostatni czas przed MŚ spędzam na Majorce, która oferuje mi znakomite warunki nie tylko do samego treningu, ale też ogólnie pojętego przygotowania.
Teren na tej hiszpańskiej wyspie jest górzysty, bardzo wymagający i świetnie mi się tutaj trenuje. Ktoś powie, że w Polsce też bym mógł tak trenować, ale zawsze powtarzam, że kolarstwo, to nie tylko samo pedałowanie. Chodzi też o rytm dnia, schematyczne odżywianie i wypoczynek w odpowiednich godzinach. Tak ułożony plan daje najlepsze efekty. W domu jest z tym różnie. Wiadomo, zawsze wypadają jakieś sprawy prywatne, coś trzeba załatwić i wtedy nie jesteś w stanie zadbać o te wszystkie szczegóły związane z przygotowaniem.
Mój dzień rozpoczyna się od rozruchu. Jeszcze przed śniadaniem idę się trochę poruszać, porozciągać mięśnie, tak żeby całe ciało mogło się obudzić. Potem jest oczywiście posiłek, a po nim przygotowanie do treningu, czyli jakiś szybki przegląd roweru, napełnienie bidonów itd. Po tym przychodzi czas na jazdę na rowerze. Na tym zgrupowaniu najczęściej są to treningi wytrzymałościowe, czasem spędzam na rowerze nawet siedem godzin. Zdarzył mi się jeden dzień, podczas którego zaliczyłem wszystkie trzy największe podjazdy na Majorce. Oczywiście to nie są treningi na jakieś wielkie podniesienie formy, ale chodzi głównie o to, żeby utrzymać to, co wypracowałem przez cały sezon i teraz jeszcze dokręcić śruby możliwie maksymalnie, żeby na mistrzostwach świata wystartować w optymalnej formie. Czuję się świetnie, wszystko przebiega jak należy.
Do Ponferrady udam się tuż przed weekendem. Wyścig ze startu wspólnego odbędzie się w niedzielę, tak więc będę miał dwa-trzy dni na aklimatyzację i zapoznanie z terenem.