Nie mamy wiele czasu, by świętować zwycięstwa, bo startujemy teraz praktycznie tydzień po tygodniu. Do wyścigu w Gdyni chciałbym jednak jeszcze raz wrócić, bo była to impreza wyjątkowa. Jakby tego było mało, jeszcze tego samego dnia mogliśmy świętować sukces Polaka na Wielkim Tourze.
Sukcesy są fajne, ale nie można ich zbyt długo rozpamiętywać, bo sezon toczy się dalej. Ja jednak muszę jeszcze na chwilę wrócić myślami do Gdyni, gdzie na ogromne pochwały zasłużyli organizatorzy wyścigu Skoda Cyklo. Komuś, kto wyznaczał trasę należy się szóstka (nawet z plusem), bo było naprawdę rewelacyjnie. Może się wydawać, że nad morzem jest tylko i wyłącznie płasko. Nic bardziej mylnego! Oczywiście nie są to góry, ale trasa cały czas była pofałdowana i naprawdę było gdzie pomęczyć tę nogę, bo cały czas jedzie się góra-dół, góra-dół.
Nie są to duże podjazdy, ale naprawdę sztywne i przygotowanie fizyczne odgrywa na takim profilu bardzo dużą rolę. Już nie raz pisałem, że te „przegibki” bardziej męczą kolarza, niż taki długi podjazd. Na małej góreczce wszyscy wiedzą, że zaraz jest szczyt i idą na maksa, bo potem jest zjazd. Ale po tym niewielkim zjeździe znów jest pagórek i zabawa zaczyna się od początku. Jeszcze raz chciałbym pochwalić organizatorów i mocno liczę na to, że kolejne edycje też będą się odbywać i ten fajny klasyk będziemy mogli przejechać ponownie. Do tego ta niezwykle malowniczo położona meta, w centrum miasta, zaraz przy morzu – to naprawdę robi świetne wrażenie.
Jakby mało było naszego zwycięstwa, to zaraz po wyścigu mogliśmy cieszyć się ponownie. W autobusie ActiveJet Team mamy telewizję satelitarną i wszyscy usiedliśmy przy odbiorniku, by ściskać kciuki za Przemka Niemca, który jechał w ucieczce podczas 15. etapu Vuelta a Espana i dojechał na pierwszym miejscu. To kolejny wspaniały triumf Polaka na Wielkim Tourze, co tylko pieczętuje piękny rok dla naszego kolarstwa. Wielkie brawa Przemek, oby tak dalej!