BLOG / Michał Podlaski

Podlaski: podsumowanie sezonu 2016 - cz. I

Lada moment ruszają przygotowania do sezonu 2017, dlatego pasuje spiąć klamrą to wszystko, co wydarzyło się przez ostatnich 11 miesięcy.

No cóż - nikogo nie zaskoczę jeśli powiem, że ten sezon był dla mnie po prostu fatalny. Każdy kolarz ma w swojej karierze jeden taki rok, kiedy nic nie wychodzi i wszystko jest przeciwko niemu i ja chcę wierzyć, że dla mnie taki właśnie był 2016 rok. Było kilka czynników, które to spowodowały - sprawy rodzinne, pech, kraksy.

Jeśli śledzicie na bieżąco mojego bloga, to pamiętacie jak rozpoczął się rok. 9 lutego urodził się mój pierwszy syn, a ja byłem wtedy na zgrupowaniu w Hiszpanii. Co oczywiste, musiałem szybko się pozbierać i wrócić do kraju, by być z rodziną w tych dniach. Wtedy kolarstwo musiało na chwilę zejść na dalszy plan. W swoim życiu przeżyłem sporo pięknych momentów - mistrzostwo Polski, pomoc Michałowi Kwiatkowskiemu w wywalczeniu mistrzostwa świata, ale przyjście dziecka na świat to coś, z czym nie ma porównania. Każdy, kto ma już potomka, na pewno to rozumie.

Wracając jednak do kolarstwa - sprawy rodzinne rozbiły trochę moje przygotowania do sezonu, głowa była zupełnie gdzie indziej, a przerwa w treningach uniemożliwiła mi też start w pierwszych wyścigach sezonu. Oczywiście starałem się to jakoś nadrabiać treningami w kraju, ale to nie zastąpi zgrupowania w ciepłym klimacie. To spowodowało, że nie wszedłem najlepiej w sezon, ominęła mnie Volta a Catalunya, ale potem z każdym tygodniem szedłem stopień wyżej do najwyższej dyspozycji.

Na początku maja czułem się już świetnie, ale wtedy dopadł mnie ogromny pech. Na ciężkim wyścigu o GP Polski w Jeleniej Górze próbowałem przejść z peletonu do ucieczki, czułem się znakomicie tego dnia i miałem w głowie tylko zwycięstwo. Jednak kiedy uciekinierów miałem już w zasięgu wzroku, przydarzyła mi się kraksa na zjeździe. Efekty mogliście podziwiać na Facebooku - ogromne przetarcia, rany, które długo się goiły, co powodowało nieprzespane noce i kolejne stracone treningi. Dzięki Bogu nic sobie nie połamałem. Tydzień później pojechałem wyścig w Bristolu. Choć cały czas byłem obolały, to miałem ogromny głód ścigania. Potem trochę żałowałem i pierwsze półrocze zakończyłem z niedosytem, ale też dużą wiarą, że może być tylko lepiej.

O mnie

ksywka
Sutek
największy sukces
Górski Mistrz Polski
marzenie
Mistrz Polski ze startu wspólnego
więcej

Autorzy