Ostatnio zdecydowanie wychodzę na prostą. Po nieukończonej Katalonii musiałem stoczyć walkę z chorobą, podleczyć się antybiotykami i szybko wrócić na rower w poszukiwaniu właściwego rytmu. Na szczęście nie powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku, kiedy dosyć długo szukałem formy. Najgorsze już za mną, a ostatnie wyścigi dodały mi sporo pewności.
Ważnym bodźcem był bez wątpienia triumf w Hellena Tour. Może to nie jest wyścig z rangi UCI, ale każde zwycięstwo potrafi podbudować. W pewnym sensie jestem nawet zaskoczony tym osiągnięciem, bo nie startowaliśmy w najmocniejszym składzie. O ekipie decydowali przede wszystkim młodzi kolarze i spisali się naprawdę świetnie. Do tego doszła jeszcze wygrana przeze mnie czasówka i świetny, wykręcony wynik. Mogłem się tylko cieszyć. Wiedziałem, że nie będzie dalszych komplikacji.
Potem przyszła pora spróbować sił w ciekawych klasykach. W Belgii miałem problemy ze sprzętem. Musiałem stanąć, straciłem sporo czasu, więc nie było sensu dalej jechać. Lepiej poszło we Francji. Z chłopakami solidnie pracowaliśmy na jak najlepszą pozycję Franka przed metą. Ostatecznie skończył na siódmym miejscu, ale mógł być wyżej. Gdyby trochę później zaczął finisz, spokojnie znalazłby się w TOP 3. Ale nie ma nad czym się rozwodzić.
Uwieńczeniem naszych kwietniowych wojaży będzie występ w rozpoczynającym się jutro Tour of Croatia. Wracamy do Chorwacji starsi, bardziej doświadczeni i mądrzejsi. Mocne towarzystwo, sporo etapów, ale też sporo szans na pokazanie teamu z dobrej strony. Mamy nadzieję, że pójdzie dobrze. Główne założenie to wspieranie Franka i Jordiego na etapach. Swoich zadań jeszcze nie znam, ale poznam po dzisiejszej odprawie. Czuję się dobrze i myślę, że jestem w stanie o coś powalczyć.
O wyścigu przesądzi najpewniej czwarty etap. To najkrótszy odcinek na całej trasie, ale co z tego, jak na 120 kilometrach nie ma w ogóle płaskiego. Największy, najbardziej wymagający podjazd może ustawić generalkę. Ci ciekawe dzień po najcięższym etapie, zostanie rozegrana drużynowa jazda na czas. To rzadko spotykane, bo zwykle drużynówka odbywa się na początku, a tym razem stanie się to po najmocniejszym wycisku, gdy wszyscy będą zmęczeni, a niektórzy może nawet nie dojadą do mety poprzedniego dnia (nie mówię o naszej ekipie!). Dla nas będzie to wielka niewiadoma. Nie jechaliśmy jeszcze drużynówki w tym składzie, więc zobaczymy na co nas stać.