To był trochę dziwny sezon. Na najlepsze nastawiałem się w pierwszej połowie. Wyszło odwrotnie. Pierwsza część wypadła gorzej, druga poszła lepiej. Mierzyłem jednak wyżej. Gdyby nie ta choroba w kwietniu, może wyniki wyglądałyby inaczej.
W zakończonym sezonie moje kolarskie życie uległo lekkiej zmianie. Transfer do ActiveJet Team wiązał się z przejściem na nieco wyższy poziom ścigania i co najważniejsze, możliwość jazdy w silnie obsadzonych wyścigach z najlepszymi ekipami na świecie. Okres adaptacyjny nigdy nie jest najłatwiejszy, zawsze musi minąć trochę czasu nim rezultaty staną się przyzwoite. Mimo to, mając na względzie bardzo udany sezon 2014, moje aspiracje sięgały nieco wyżej.
Niestety trochę się na tym sparzyłem. Nie mówię, że 2015 rok był dla mnie kompletnie spalony, ale liczyłem też na dużo więcej. Dość długo nie mogłem złapać optymalnej formy, a gdy wydawałem się zmierzać ku lepszemu, zostałem położony przez chorobę, po której dosyć długo (za długo!) nie mogłem się pozbierać.
Rozczarowany jestem trochę swoją postawą na Mistrzostwach Polski w indywidualnej jeździe na czas. Po cichu liczyłem na zwycięstwo, jednak Marcin Białobłocki złapał świetną dyspozycję, a później na Tour de Pologne udowodnił, że nie bez kozery jest najlepszym czasowcem w Polsce.
Oczywiście nie zabrakło też miłych momentów. Mocno podbudowała zwłaszcza dobra jazda podczas Tour de Pologne, na którym wywalczyłem koszulkę najaktywniejszego. Wśród czołowych ekip na świecie pokazałem się w kilku ucieczkach i ogólnie zaliczyłem niezły występ. Na sam koniec przyszło jeszcze Mistrzostwo Polski dwójek z Bernim.
W 2016 roku już prawie na pewno będziemy jeździć w lepszej dywizji. Kolejny sezon, kolejny skok na wyższy level. Mało startów w kraju, coraz lepsze wyścigi z najsilniejszymi ekipami. Mój cel to po prostu być zadowolonym z siebie i mieć świadomość, że dałem z siebie maksa. No, ale na razie odpoczywamy :)