Jak obiecałem, tak zrobiliśmy. Mieliśmy z Pawłem powalczyć o mistrzostwo Polski dwójek. Słowa dotrzymaliśmy.
Czasem wiem co mówię :) Przed zawodami, bez ogródek i zawahania, pisałem, że w dwójkach jedziemy z Pawłem po zwycięstwo. Nic innego nie było dla nas interesujące. Jak sobie zażyczyłem, tak się stało :) Wygraliśmy z zaskakująco dużą przewagą 30 sekund, co dało tylko dodatkową radość. Zgodnie z planem świetnie rozumieliśmy się na trasie, nie było żadnych niedomówień, a całokształt jazdy wyglądał dużo lepiej niż w ubiegłym roku. Jest progres, jest zwycięstwo :)
W drużynowej jeździe na czas nie spodziewaliśmy się fajerwerków. To znaczy, celowaliśmy w podium, ale na zwycięstwo nie liczyliśmy. CCC dotarło licznie i silnie obsadzone, i nie bez powodu zgarnęło złoto. Oczywiście nie poddaliśmy się. Na początku traciliśmy 50 sekund, jednak podjęliśmy walkę i nieco zniwelowaliśmy różnicę. Na pewno spore utrudnienie leżało w długości trasy. Prawie 60 kilometrów jak na czteroosobowy skład i końcówkę sezonu, to zdecydowanie za dużo. Jechaliśmy godzinę, obolałe po sezonie nogi trochę to odczuły. Na szczęście był to nasz ostatni występ w sezonie.
Pora na regenerację i zasłużony odpoczynek. W tym tygodniu jeszcze trenowałem, co dwa dni, ale już niedługo zamierzam odstawić rower na trzy tygodnie.