BLOG / Kamil Gradek

Gradek: wyścig na minus, Igrzyska na plus

Igrzyska Europejskie to już historia. Niestety, nie udało mi się ukończyć wyścigu ze startu wspólnego. Jestem trochę rozczarowany, ale z drugiej strony, wobec niesprzyjającej sytuacji, musiałem podjąć taką, a nie inną decyzję. 

Ostatniego wyścigu na Igrzyskach Europejskich na pewno nie zaliczę do udanych. Jedynie na początku, na pierwsze dwie - trzy rundy  załapałem się w odjazd i starałem dotrzymać kroku uciekinierom, ale im dalej w las, tym było coraz gorzej. Mocno we znaki dawała się wysoka temperatura, przekraczająca 35 stopni. W takim upale organizm nie funkcjonował jak należy i od początku dawał negatywne sygnały. W końcu, gdy wiedziałem, że zamiast walczyć o dobre miejsce i pomagać kolegom, staram się tylko przetrwać, postanowiłem spasować i wycofać się z wyścigu. Nie był to wymarzony scenariusz, ale na tamtą chwilę, jedyny rozsądny.

Mimo złego zakończenia, całą imprezę oceniam na plus. Z dobrym wynikiem pojechałem w jeździe indywidualnej na czas, a co najbardziej istotne, zebrałem doświadczenie na imprezie o randze olimpijskiej, która pod względem organizacji i pewnych schematów, jest w dużym stopniu zbliżona do Igrzysk Olimpijskich.  Za mną na pewno fajne przeżycie i jeśli kiedyś będzie mi dane pojechać na Igrzyska Olimpijskie, na pewno będę mądrzejszy i bardziej obyty, dzięki szlifom zebranym w Baku.

Jedyny minus całych zawodów to utrudniona sprawa treningu. Do dyspozycji mieliśmy tylko 14-kilometrową pętlę, przez co nasza jazda stawała się bardzo monotonna. Również długość i godziny treningów nie były zbytnio dostosowane do kolarzy.  Od innych kolarzy usłyszeliśmy jednak, że na imprezach olimpijskich, to normalny stan rzeczy. Cóż, mówi się trudno. Musieliśmy się z tym pogodzić i jakoś sobie poradzić, bo jak się okazuje nie była to wcale żadna nowość. 

O mnie

ksywka
Gradziu
największy sukces
Zwycięstwo w Tour of China
marzenie
World Tour
więcej

Autorzy