BLOG / Kamil Gradek

Gradek: Sobótko, witaj ponownie

Po kilku latach nieobecności, wracam do wyścigu w Sobótce, który oficjalnie inauguruje kolarski sezon w Polsce.  To również mój pierwszy start po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej chorobą. 

Jeżeli mnie pamięć nie myli, ostatni raz zaliczyłem Sobótkę około 4-5 lat temu. Wspomnień nie mam za dobrych, bo dotąd raczej nie osiągałem zbyt zadowalających lokat, jednak w porównaniu z tamtymi czasami, jestem zupełnie innym kolarzem. Niestety ostatnio również trochę schorowanym. Dopiero doszedłem do siebie po grypie, przez ostatni tydzień starałem się trenować tyle ile mogłem, ale nie ukrywam, że brakuje mi godzin przejechanych w dobrym tempie. Przydałoby się nadrobić straty, żeby przyśpieszyć powrót do formy na zbliżające się wielkimi krokami Tour of Croatia.

Sobótka jest ku temu doskonałą okazją. To bardzo specyficzny wyścig, podczas którego dzieją się różne cuda. Nieraz zdarza się, że pierwszy lepszy odjazd jest w stanie trzymać peleton na dystans aż do samego końca. Zatem, nawet jeśli jesteś przekonany o dobrej formie, wcale nie jest powiedziane, że zafiniszujesz w czubie.

Nas oczywiście interesuje walka na całego. Zwracam na to uwagę, bo wśród kibiców można doszukać się opinii, jakoby ekipy biorące udział w silnie obsadzonych imprezach zagranicą, specjalnie odpuszczały Sobótkę lub traktowały ją tylko i wyłącznie w kategoriach przetarcia. To nieprawdziwe stwierdzenia. W porównaniu z ostatnim wyścigiem mieliśmy krótszą przerwę niż inne ekipy, które ostatni raz rywalizowały w zeszłym roku, ale podobnie jak reszta chcemy zobaczyć na jakim etapie znajdujemy się po świątecznej pauzie. Nic z kolei nie da tak wiarygodnej oceny jak zademonstrowanie pełnego wachlarza umiejętności. 

O mnie

ksywka
Gradziu
największy sukces
Zwycięstwo w Tour of China
marzenie
World Tour
więcej

Autorzy