BLOG / Kamil Gradek

Gradek: przegrany wyścig z grypą

Na Vuelta Alentejo szykowałem się od dawna. Z każdym dniem zdawałem sobie sprawę z rosnącej formy, mając ambicje na dobry wynik. Niestety w finalnym momencie przegrałem wyścig z grypą. 

Na dobrą sprawę mój udział w Alentejo został przekreślony już w trakcie GP Liberty Seguros. Po drugim etapie z moim organizmem działo się coś nie tak. Okazało się, że to grypa. W ruch poszedł antybiotyk, pięć dni leżałem w łóżku, przez co zaburzyłem rytm treningowy. Pomimo rosnącego dyskomfortu liczyłem, że jednak wyjadę na trasę. Niestety, dzień przed startem pojechałem z Darkiem Bigosem do lekarza, który zapisał kolejną dawkę antybiotyku. Wówczas losy mojego występu zostały negatywnie przesądzone – musiałem się wycofać.

Byłem mocno rozczarowany. Już zmierzałem ku lepszemu, parłem mocno do przodu, a tu nagle wielki pech. Specjalnie skróciłem pobyt w Polsce, na Majorkę przyleciałem prędzej niż reszta po to, żeby potrenować więcej z myślą o Alentejo.  Tymczasem dzień przed okazało się, że nie jestem w stanie zameldować się na starcie…

Co tu dużo pisać - taki jest sport. Wszelkie przeciwności trzeba przyjąć na klatę, robić swoje i z optymizmem patrzeć w przyszłość, nastawiając się na maksymalną walkę. Przede wszystkim muszę pogratulować całej ekipie za znakomitą jazdę. Triumf Pawła Bernasa i pierwsze miejsce w klasyfikacji drużynowej to nie są wyczyny z przypadku. Chłopaki po prostu złapali wielką formę i potrafią przełożyć swoje umiejętności na wyśmienitą pracę zespołową. Mogę poręczyć, że na tym nie poprzestaną.

Mi pozostaje nic innego jak dokończyć zmagania z chorobą i wracać do pracy. Pogoda w Polsce niezbyt dopisuje, a na dojście do dawnej dyspozycji będzie potrzeba trochę przetrenowanych godzin. Absolutnie nie wolno się jednak załamywać. 11 kwietnia wracam do ścigania w Sobótce, by móc z czystym sumieniem wystartować w Tour of Croatia. 

O mnie

ksywka
Gradziu
największy sukces
Zwycięstwo w Tour of China
marzenie
World Tour
więcej

Autorzy