BLOG / Kamil Gradek

Gradek: dobry początek marca

Pierwszy występ w marcu wypadł dość pomyślnie. Z drugiego etapu mogłem wycisnąć więcej, ale nie narzekam. W festiwalu kolarskiego szaleństwa poradziłem sobie całkiem przyzwoicie. 

To był naprawdę zwariowany wyścig.  Od startu do mety musieliśmy trzymać wysokie tempo,  żeby nie zostać w tyle. Co chwila, przeważnie niewielka grupa decydowała się mocniej odjechać do przodu, ale długo nie mogła cieszyć się przodownictwem. Peleton nie odpuszczał i w mgnieniu oka wchłaniał kolejne ucieczki. Sytuacja zmieniała się jak  w kalejdoskopie. Każdy chciał ugrać jak najwięcej dla siebie, a i tak koniec końców finisz odbył się z dużej grupy.

Ostatni odcinek skończyłem na siódmym miejscu. Pewnie poszłoby lepiej, gdybym nie pogubił się trochę na ostatnim zakręcie, lecz chyba nie ma powód do zmartwień. Jest szóste miejsce w klasyfikacji generalnej, dwie lotne premie w kieszeni i z tego wypada się cieszyć.  Jako zespół wykonaliśmy bardzo dobrą pracę, co szczególnie pokazaliśmy pierwszego dnia, kiedy dobrze wyprowadziliśmy przed finiszem Jesusa Ezquerrę.

Rzecz jasna nie możemy się zachłysnąć jednym niezłym wyścigiem. Przed nami dużo ciężkiej pracy i starty, podczas których chcemy potwierdzić formę. Najpierw do zaliczenia kolejna  "dwudniówka", a pod koniec miesiąca prawdziwe danie główne, czyli złożona z pięciu etapów Volta ao Alentejo.

O mnie

ksywka
Gradziu
największy sukces
Zwycięstwo w Tour of China
marzenie
World Tour
więcej

Autorzy