BLOG / Kamil Gradek

Gradek: pod górę zawsze trudniej

Na temat dzisiejszego klasyku nie będę się za długo rozpisywał. Nie jestem góralem, ale dzisiejsze poczynania oceniam raczej pozytywnie.  Mam dobre samopoczucie, w sam raz, by w niedzielę z uśmiechem na twarzy przystąpić do ostatniej rywalizacji. 

Jak już pisałem w poprzednim wpisie, spodziewałem się niełatwej przeprawy. Nie myliłem się.  Dzisiejszy wyścig znacznie różnił się od wczorajszego.  Od samego startu do ostatniego podjazdu. tempo było mocniejsze niż poprzedniego dnia. W konsekwencji ucieczka szybszych kolarzy ruszyła stosunkowo późno. Im bliżej Puig Major tym zaczęliśmy trochę zwalniać, ale na szczycie każdy starał się utrzymać prędki i równy rytm.  Szło mi nawet nieźle. Na podjazd wjechałem z pierwszą grupą, lecz z czasem zaczęły się schody. Na ósmym kilometrze nie wytrzymałem, musiałem zwolnić i dołączyć do drugiej grupy.  Do mety udało się jeszcze przyśpieszyć w ramach treningu.

Na swój występ patrzę przez pewien pryzmat. Otóż, nie jestem góralem, etapy górskie nie są moim konikiem, tymczasem miałem okazję mierzyć się z czołówką światowego peletonu. Po odzyskaniu energii mocniej skoczyłem do góry, a dalej poruszałem się na miarę możliwości. Generalnie więc jestem zadowolony, lecz zawsze trzeba pracować tak, żeby było lepiej.

Jutro dzień wolnego. Oczywiście tylko od Challenge Mallorca, bo leniuchować nie zamierzam. Ruszam na tor kolarski sprawdzić ustawienia w rowerze czasowym. Ostatni start dopiero w niedzielę. 

O mnie

ksywka
Gradziu
największy sukces
Zwycięstwo w Tour of China
marzenie
World Tour
więcej

Autorzy