Aerodynamika stała się w kolarstwie przedmiotem wielkich badań i wyścigu zbrojeń. Każdy szuka jakiejś przewagi, małego zysku, który może się okazać bezcenny, gdy rywalizuje się o sekundy. Oczywiście możemy inwestować wielkie pieniądze w sprzęt, jak to ma miejsce w zawodowym kolarstwie, ale każdy amator może „domowymi” sposobami popracować nad idealnym ułożeniem ciała i roweru względem oporu powietrza.
W ostatnich latach podejście do kwestii aerodynamiki w kolarstwie ogromnie się zmieniło. Jeszcze jakiś czas temu niewielu o tym myślało, a dziś nawet podczas wyścigów ze startu wspólnego zawodnicy zakładają aerodynamiczne kaski albo jednoczęściowe kombinezony zamiast typowych koszulek i spodenek. Dawniej linki czy pancerze wystawały za ramę, a teraz wszystko jest pochowane do środka. Pojawiają się ceramiczne łożyska w suporcie albo rolki przerzutek w kołach. Z roku na rok pojawiają się kolejne nowinki na tym polu, rowery coraz bardziej zaczynają przypominać bolidy, a my wszyscy jesteśmy świadkami wyścigu zbrojeń producentów niemal jak w Formule 1. W Verva Activejet Team nawet podczas normalnego etapu wyścigu używamy kasku Bontrager Ballista, który jest jednym z czołowych na rynku, jeśli chodzi o kwestię aerodynamiki.
Jak zwykły kolarz może poprawić swoją aerodynamikę? Najlepszym sposobem jest oczywiście pojechanie do tunelu aerodynamicznego i poproszenie specjalistów, by ustawili dla nas jak najlepszą pozycję. Samemu jest trochę trudniej, ale nie jest to niemożliwe. Ja na przykład używam do tego toru i miernika mocy w rowerze. Należy przyjąć sobie stałą prędkość i wykonać z nią kilka okrążeń, mierząc czas każdego kółka. Im mniej watów wskaże nam miernik, tym nasze pozycja jest bardziej opływowa. Wykonując kilka prób w różnych konfiguracjach jesteśmy w stanie określić to najlepsze ustawienie na linii rower-ciało. A nawet jeśli nie możecie dotrzeć na tor, a macie w pobliżu domu jakiś płaski fragment trasy, a warunki pogodowe się nie zmieniają, to stosując analogiczną metodę możecie wykonać takie badanie by poprawić pozycję i zyskiwać cenne sekundy podczas jazdy.
Ja osobiście staram się pracować nad jazdą indywidualną na czas. Dobrze byłoby wsiadać na rower czasowy raz w tygodniu i wykonywać na nim trening, ale w trakcie sezonu, gdy jest dużo wyścigów i podróży to brakuje na to czasu. Przyzwyczajenie się do tej pozycji i tego typu pojazdu jest cenne i każdy taki trening daje mi dużo podczas etapu jazdy na czas, bo gdy wtedy trzeba taką czasówkę, która trwa 40-60 minut, pojechać „w trupa”, to jest to wszystko zdecydowanie bardziej efektywne.