Kilka słów podsumowania po pierwszym sezonie w wyższej dywizji.
Jeszcze przed sezonem, po przesunięciu do wyższej dywizji, raczej nie spodziewałem się oszałamiających wyników. Kalendarz startów był bardzo napięty, wyścigi naprawdę wymagające, a obsada znacznie silniejsza niż miało to miejsce wcześniej. Nie było sensu sobie obiecywać sobie złotych gór. Liczyło się przede wszystkim zebranie doświadczenia i przetarcie na wyższym poziomie.
Biorąc pod uwagę swój aspekt sportowy, nie mogę być do końca zadowolony. Jechaliśmy trzy, naprawdę świetne i prestiżowe wyścigi jak Volta Catalunya, Tour de Suiss, czy Tour de Pologne. Wszystkim zależało, by w gronie tak mocnej konkurencji, pokazać jak najwięcej. Niestety stało się tak, że żaden z wymienionych startów nie został przeze mnie ukończony. Po prostu – najzwyczajniej na świecie nie dałem rady. Trochę zawiodłem siebie, ale z drugiej strony dużo się nauczyłem. Pod kątem przyszłego sezonu na pewno będę mądrzejszy i podejdę do wielu spraw zupełnie inaczej niż dotychczas.
Oczywiście nie można powiedzieć, że miałem tragiczny sezon, pełen niepowodzeń. Było wiele momentów, które napełniły dużym optymizmem. Kilka razy zabierałem się przecież w odjazdy na prestiżowych wyścigach. Tak zdarzyło się w Chorwacji czy Hamburgu. Kręciłem bardzo dobrze i tak naprawdę na ostatnich metrach zostaliśmy skasowani. Do podium i dobrych rezultatów brakło niewiele, niemniej mogę w tych przypadkach mówić o dobrych występach.