Operacja Czech Cycling Tour zakończona powodzeniem. Czescy kibice kolarstwa nie mają już prawa nie znać takiego zawodnika jak Karel Hnik :)
Czech Cycling Tour to chyba wyścig z serii, które nam pasują. Przed rokiem z bardzo dobrej strony pokazał się „Franek”, a w tej edycji świetną jazdą błysnął Karel Hnik. Tym samym nasz kolejny występ w Czechach można śmiało ocenić jako udany, bo 4. miejsce w generalce to nie jest byle co. Niby tuż za podium, bardzko blisko TOP 3, ale po dokładnej analizie, śmiało możemy mówić o sukcesie. Tak naprawdę wyścig został ustawiony już podczas pierwszej etapu, podczas drużynowej jazdy na czas. To konkurencja, z którą nie mamy często styczności, mimo to pojechaliśmy całkiem przyzwoicie. Jedyny minus to strata do pierwszej ekipy, co w następstwie przełożyło się trochę na końcowy wynik. Na szczęście Karel pokazał, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Czescy kibice mieli z niego bardzo dużą pociechę. Drugie miejsce na najtrudniejszym, górskim etapie, gdzie dużo zawodników straciło mnóstwo cennego czasu, to nie lada osiągnięcie. Nie było lepszego sposobu na skok do czołówki w generalce.
Karelowi należą się zatem wielkie brawa. Cieszę się, że odniósł sukces, zresztą w stu procentach zasłużony. Przez cały sezon imponował dobrym przygotowaniem. Niestety czasami miewał pecha. W Szwajcarii uległ poważnej kraksie, ale nie zatracił mobilizacji. Przeciwnie, szybko się pozbierał, wrócił silniejszy i złą passę pozostawił daleko w tyle.
Jeżeli najdzie Was jeszcze ochota, żeby przejrzeć klasyfikację Czech Tour i poszukać tam mojego nazwiska, to uprzedzam, że musicie zjechać sporo w dół :) Moje zadania polegały przede wszystkim na niesieniu pomocy Karelowi oraz prowadzeniu drużynowej jazdy na czas, której byłem swojego rodzaju motorem napędowym. Ogólnie czuję się bardzo dobrze. Wywiązuję się z obowiązków na trasie i z niecierpliwością wyczekuję kolejnych startów.