Ostatnie dni upłynęły pod znakiem Tour of Croatia. Wyścig w Chorwacji był bardzo ważny dla naszego zespołu, gdyż nie mamy zbyt często okazji, aby gościć na antenie Eurosportu. Swoja szansę wykorzystaliśmy bardzo dobrze i wróciliśmy do Polski z dobrymi humorami.
Po dość długiej przerwie ponownie miałem okazję zaobserwować jak kształtuje się nasza ekipa. Od ostatniej etapówki minęło trochę czasu i byłem ciekawy jak dobre zakończenie kampanii portugalskiej wpłynie na morale w ekipie. Zawodnicy do Chorwacji dotarli już w niedzielę, czyli mieli sporo czasu do rozpoczęcia wyścigu. Te 2-3 dni wspólnego przebywania, jeszcze przed wyścigowym rytmem, z pewnością pozytywnie wpłynęło na wszystkich.
Wyścig w Chorwacji był ważny z kilku powodów. Raz, że był to wyścig kategorii 2.1. Dwa, była to pierwsza edycja wyścigu, wiec zależało nam, aby wywrzeć dobre wrażenie na organizatorze. Trzy, wyścig transmitowany był na żywo w Eurosporcie.
Chłopacy przystąpili do startu bardzo zmotywowani. Już pierwszy etap pokazał, że jesteśmy dobrze przygotowani i będziemy się liczyć w walce o etapowy triumf. Paweł Franczak wyrasta nam na solidnego sprintera, choć na pewno nie jest klasycznym sprinterem. Swoją szybkość potrafi jednak wykorzystać, a w połączeniu z dobrą jazdą w cięższym terenie staje się wyróżniającą postacią w zespole i nie boi się wziąć ciężaru wyniku na swoje barki. Już pierwszego dnia, gdyby nie felerny motor, mógłby walczyć nawet o zwycięstwo.
Na wyścigu było widać bardzo dobre zgranie zespołu. Wszystkie tryby działaj już jak należy i nawet nasi Hiszpanie, z którymi czasami ciężko było znaleźć wspólny język, zaczęli jeździć dokładnie tak jak byśmy chcieli. To dobry prognostyk przed dalszą częścią sezonu, gdzie będziemy mieli jeszcze kilka bardzo ważnych i ciężkich startów.
Wracając do Tour of Croatia. Wiadomym było, że o wyścigu zadecyduje ciężki górski etap z ponad 20-kilometrowym podjazdem na metę. W swoim zespole nie mamy rasowego górala. Liderem był Michał Podlaski, którzy dobrze jeździ w ciężkim terenie, ale nigdy nie jechał takiego podjazdu. „Sutek” mieszka i trenuje pod Warszawą, a wszyscy doskonale wiemy, że nie jest to najlepsze miejsce w Polsce, do uprawiania kolarstwa, szczególnie dla zawodników preferujących ciężki teren. W autobusie śmialiśmy się, że aby na treningu zrobić takie przewyższenie jak na tym etapie, musiałby jeździć, w koło Warszawy przynajmniej przez tydzień. Michał wjechał na miarę swoich możliwości. Fajnie byłoby wejść w „dychę”, ale było Ok.
Co do samych ciekawostek z wyścigu, to ma on na pewno duży potencjał. Piękne widoki i urozmaicony teren daje duże pole do popisu. Dodatkowo Eurosport, dzięki, któremu można to wszystko pięknie pokazać. Jestem pewny, że jeżeli za rok organizatorzy będą mieli podobne środki i naprawią drobne błędy, będzie to duża konkurencja dla Giro del Trentino i pojawią się na starcie ekipy z World Touru.
Pisząc o błędach mam na myśli przede wszystkim dość długie transfery. Aby wystartować do królewskiego trzeciego etapu, trzeba było wstać po godzinie 5, gdyż chwilę po 6 rano musieliśmy wyruszyć już na start. Drugim problemem był również blisko 400 kilometrowy transfer do hotelu po czwartym etapie. Tą podróż zapamiętamy również z jeszcze jednego powodu. Na tym wyścigu jeden z naszych maserów pakował wszystkie walizki i jechał od razu do hotelu, aby zawodnicy byli już zameldowani i mieli swoje rzeczy w pokojach. Nie przewidzieliśmy jednak, że podczas transferu będziemy przekraczać granicę ze Słowenią, co wiąże się z kontrolą dokumentów. Chorwacja choć należy do Unii Europejskiej, to nie należy do strefy Schengen. Część osób w autobusie nie miała dokumentów, które pojechały z maserem już na hotel i były małe kłopoty. O ile wjazd do Słowenii odbył się bez większych problemów, to powrót do Chorwacji, nie był już tak łatwy. Trzeba było przywieźć na granicę brakujące dokumenty, na szczęście do hotelu było zaledwie kilkanaście kilometrów, więc wszystko odbyło się dość sprawnie. Doświadczenie na przyszłość, na pewno zebrane.
Przed nami starty w Polsce. Podczas „majówki” tradycyjnie dwa Memoriały - Trochanowskiego i Siemińskiego, a później już Grody Piastowskie. Trzymajcie za nas kciuki i do usłyszenia.