Czwartym miejscem zakończył się pierwszy etap Tour of Croatia dla Pawła Franczaka. Mogło być zdecydowanie lepiej, ale jeden z motocyklistów przeszkodził w samej końcówce w skutecznym finiszu. Zwycięzcą i pierwszym liderem został Słoweniec Grega Bole z CCC Sprandi Polkowice.
Zawodnicy ActiveJet Team byli niezwykle aktywni od samego startu. Atakował m.in. Mario Gonzalez i Jesus Ezquerra, ale przez wiele kilometrów nikomu nie udało się wypracować znacznej przewagi. Skuteczny okazał się dopiero atak Łukasza Bodnara, który odjechał samotnie, a po kilkunastu kilometrach doskoczyło do niego trzech zawodników.
Prowadząca czwórka szybko zyskiwała przewagę, która w pewnym momencie wynosiła ponad 6 minut. Wtedy na jednym z podjazdów zaatakowali kolarze CCC, którzy naciągnęli peleton, a następnie oderwała się 7 kolarzy.
Wśród kontrujących był Michał Podlaski, więc sytuacja ActiveJet Team była idealna, zważywszy na to, że z przodu nadal kręcił Bodnar. Peleton musiał się bardzo mocno natrudzić, aby zlikwidować odjazd siódemki, a gdy w końcu się to udało, nastąpiły kolejne ataki.
W międzyczasie z czołówki zaatakował Bodnar i Jordi Simon z Team Ecuador. W kolejnych kontraktach z peletonu nadal widoczni byli pozostali kolarze ActiveJet Team, którzy mieli wszystko pod kontrolą.
Ostatecznie wszystko zakończyło się finiszem, który był niezwykle niebezpieczny. Piach i inne nieczystości na drodze, do tego sporo zakrętów i mało rozgarnięci motocykliści, to wszystko złożyło się na to, że na ostatnim kilometrze były dwie kraksy, w której leżał m.in. Jesus Ezquerra.
Pech dopadł również Franczaka, który został przyblokowany przez motocyklistę i jedyne o co mógł walczyć to miejsce czwarte. Po dublet sięgnęli kolarze CCC, gdyż tuż za Bole finiszował Maciek Paterski.
- Jestem rozczarowany końcówką etapu. Dużo pomógł mi w końcówce Kamil Gradek, dzięki czemu byłem dobrze ustawiony na 500 metrów do mety, tuż za późniejszym zwycięzcą Grega Bole. Niestety na ostatnich metrach, zbliżyliśmy się do motorów, które spowodowały chaos w czołówce, a w konsekwencji kraksę. Dodatkowo musiałem hamować w zakręcie przez co wytraciłem prędkość i nie byłem w stanie już walczyć o zwycięstwo. Szkoda zmarnowanej szansy, ale przed nami jeszcze cztery etapy i na pewno będziemy walczyć - podsumował Paweł Franczak.
Z dyspozycji swoich kolarzy zadowolony był natomiast dyrektor sportowy Piotr Kosmala. - Przez cały czas mieliśmy wyścig pod kontrolę i swojego przedstawiciela w każdej ważnej akcji. Chcieliśmy się tutaj dobrze zaprezentować i początek jest obiecujący. Szkoda samej końcówki, ale najważniejsze, że jesteśmy na właściwych torach.